• +48 502 21 31 22

OPZZ żąda dwóch dużych podwyżek dla budżetówki

– Będziemy walczyć o godne wynagrodzenia, o wysokie płace w sferze budżetowej, o godną pracę w edukacji, o godną pracę w usługach publicznych – zapowiedział Piotr Ostrowski, przewodniczący OPZZ.

OPZZ żąda dwóch dużych podwyżek dla budżetówki

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych żąda podwyżki dla pracowników sfery budżetowej i sfery finansów publicznych o 20% od 1 lipca 2023 r. i o 24% od stycznia 2024 r. Zapowiada demonstrację w tej sprawie 15 września w Warszawie. Z kolei dziś, 1 września, miała miejsce pikieta organizowana przez Związek Nauczycielstwa Polskiego.

– Jesteśmy w centrum kampanii wyborczej. To ważny moment dla polityków, przez wiele dni, wiele tygodni będziemy obserwować batalie polityczne. Szykuje się nam także gorąca końcówka lata i gorący początek jesieni. We wrześniu będziemy mieć manifestacje pracowników i pracownic, będziemy mieć protesty związków zawodowych. Będziemy walczyć o godne wynagrodzenia, o wysokie płace w sferze budżetowej, o godną pracę w edukacji, o godną pracę w usługach publicznych – zapowiedział Piotr Ostrowski, przewodniczący OPZZ.

OPZZ od kilku tygodni prowadzi akcję "Paski Wstydu", która ma ukazać prawdę o zarobkach Polaków. Organizacja chce nią uświadomić rządzącym, ile tak naprawdę zarabia się w Polsce. Piotr Ostrowski poinformował, że z nadesłanych do OPZZ pasków wynagrodzeń wynika, że "średnia krajowa to mit – ten pułap osiągają specjaliści i starsi specjaliści z największych miast oraz managerowie średniego szczebla". Pokazał przykładowe paski wynagrodzeń: Marka – pracownika urzędu pracującego 16 lat (3181,98 zł), Anny – pielęgniarki z 12-letnim stażem pracy (3402,19 zł) czy Pawła – nauczyciela pracującego w zawodzie kilka lat (2862,48 zł). Przewodniczący OPZZ apowiedział, że zebrane przez OPZZ paski wynagrodzeń zostaną przekazane rządzącym podczas najbliższego posiedzenia Rady Dialogu Społecznego.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz wyjaśnił, że ZNP organizuje tę pikietę po to, żeby uzmysłowić politykom, a przede wszystkim opinii publicznej, społeczeństwu "jak w dramatycznym momencie jest polska edukacja, że to już jest zakręt, wiraż, z którego nie wiem jak ta edukacja wyjdzie, biorąc pod uwagę te wszystkie mankamenty, o których chcemy jutro mówić". Wskazał m.in. na braki kadrowe w polskiej oświacie. – Pan minister lekko prześmiewczo traktuje kwestie personalne, mówiąc, że to są tylko wymysły ZNP, ale to tylko wyłącznie świadczy o tym, że pan minister albo nie monitoruje sytuacji w kuratoriach oświaty, bądź też nie ma odwagi swojemu szefowi panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu powiedzieć, jak ta sytuacja wygląda naprawdę. Pan minister kreuje wirtualną rzeczywistość, w której edukacja jest krainą mlekiem i miodem płynącą, gdzie gwałtownie rosną płace nauczycieli, ale chyba tylko i wyłącznie u pana ministra, gdzie rośnie subwencja, bagatelizując całkowicie kwestie inflacji – ocenił. – Dla pana ministra nie ma problemów kadrowych, ba, bez mała będziemy mieli nadmiar nauczycieli, gdzie nie brakuje pedagogów, psychologów, a polskie szkoły są fantastycznie przygotowane do rozpoczęcia roku szkolnego. Z tym ostatnim muszę się zgodzić, tylko że jest to efekt wysiłku dyrektorów, samorządów i nauczycieli, a w najmniejszym stopniu wysiłek ministra edukacji i nauki – podkreślił prezes ZNP.

Przewodnicząca rady branży usług publicznych OPZZ Elżbieta Aleksandrowicz powiedziała, że "pracownicy szeroko rozumianej budżetówki, sfery finansów publicznych czują się rozczarowani, zbulwersowani porozumieniem podpisanym 4 czerwca przez pana premiera Morawieckiego i Solidarność". – Nieuregulowane systemy wynagrodzeń, brak podwyżek przez wiele lat, nieurealnione wynagrodzenia doprowadziły do tego, że powstały dwa komitety protestacyjne: jeden Forum Związków Zawodowych, zrzeszający tamtejsze związki pracowników sfery budżetowej, a drugi w OPZZ, także zrzeszający budżetówkę i pracowników sfery finansów publicznych. Są to pracownicy sądów, orzecznicy ZUS, KRUS, pracownicy cywilni wojska, skarbówki, urzędów celnych, mundurówki, DPS-ów i inni. Jesteśmy fundamentem tego państwa, bez instytucji państwowych, tak na prawdę nie funkcjonowałoby nic – zaznaczyła Elżbieta Aleksandrowicz. – Żądamy wreszcie urealnienia naszych wynagrodzeń. Żądamy, żeby wreszcie zacząć poważnie nas traktować, nie marginalnie. Pracownicy budżetówki i szeroko rozumianej sfery finansów publicznych nie są już nawet traktowani jak drugi sort, są traktowani jako ostatni sort pod względem wynagrodzeń. A my nie możemy upomnieć się o swoje, my mamy zakaz strajku, zakaz uczestniczenia w kampaniach politycznych – przypomniała.

Czytaj także: W szkołach kolejny rok z rzędu brakuje nauczycieli

fot. Głos Nauczycielski/Twitter
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka