Trwa dyskusja na temat przyszłorocznej wysokości płacy minimalnej w Polsce. Głośno robi się o innych pomysłach jej naliczania. Adam Abramowicz, rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, postuluje uzależnienie jej wysokości od średniej pensji w poszczególnych województwach Polski.
Do połowy lipca zasiadający w Radzie Dialogu Społecznego przedstawiciele związków zawodowych, przedsiębiorców i rządu mają czas na ustalenie wysokości minimalnej płacy oraz stawki godzinowej na 2023 r. Na razie zgody między negocjatorami nie ma. Rząd proponuje, aby od 1 stycznia najniższa pensja wynosiła 3383 zł, a od 1 lipca – 3450 zł. W 2023 r. ma wzrosnąć też minimalna stawka godzinowa dla określonych umów cywilnoprawnych – od 1 stycznia wynosiłaby 22,10 zł, a od 1 lipca – 22,50 zł.
Dyskusja o wysokości płacy minimalnej spowodowała, że znów zrobiło się głośno o pomysłach na zmianę sposobu naliczania tej kwoty. Adam Abramowicz w rozmowie z dziennikiem "Fakt" zaproponował, by pensja minimalna wynosiła połowę średniej pensji w danym regionie. Miałaby być obliczana dla każdego województwa z osobna (zakład firmy musi fizycznie działać na danym terenie), ponieważ różnice średniego wynagrodzenia dla poszczególnych regionów są bardzo duże. Zdaniem rzecznika MŚP przyczyniłoby się to do szybszego wyrównywania rozwoju gospodarczego a co za tym idzie, płac w poszczególnych województwach.
Z wyliczeń "Faktu" wynika, że w woj. mazowieckim, gdzie średnia pensja jest najwyższa w całej Polsce (w I kwartale według Głównego Urzędu Statystycznego wyniosła 7628 zł), regionalna płaca minimalna wyniosłaby 3813 zł brutto, w woj. małopolskim – 3253 zł, dolnośląskim – 3234 zł, pomorskim – 3219 zł, śląskim – 3146 zł. Byłyby wyższa od obecnie obowiązującej stawki, która wynosi 3010 zł brutto. Natomiast w regionach, gdzie płace są niższe, eksperci zaproponowali wprowadzenie wprowadzenie krajowej płacy minimalnej.
fot. pixabay.com
oprac. /kp/