![Ścieki, mikroplastik, farmy wiatrowe. Zagrożenia i problemy Morza Bałtyckiego](/storage/images/artykuly/2025/02/miniatura/87_morze baltyckie hel.jpg)
Morze Bałtyckie boryka się z poważnymi problemami, których głównym sprawcą jest człowiek. Jest ono jednym z najbardziej zatłoczonych mórz na świecie, a intensyfikacja transportu morskiego w ostatnich latach doprowadziła do znacznego pogorszenia jego stanu. Jak wynika z opracowania WWF Polska, głównymi źródłami zanieczyszczeń są emisje spalin i pyłów do powietrza oraz zrzuty ścieków ze statków pasażerskich, które stanowią źródło biogenów i przyczyniają się do eutrofizacji Bałtyku, czyli nadmiernego wzrostu glonów. Coraz poważniejszym zagrożeniem jest też zanieczyszczenie mikroplastikiem, a w kolejnych latach pojawią się wyzwania związane z budową i eksploatacją morskich farm wiatrowych.
Płytkość Bałtyku – jego średnia głębokość to 52 m w porównaniu z 252 m Adriatyku czy 1253 m Morza Czarnego – oraz niskie zasolenie czynią go wyjątkowo wrażliwym na wszelkie zanieczyszczenia i zmiany środowiskowe. Dodatkowo w jego zlewisku zamieszkuje ponad 80 milionów ludzi. – Najpoważniejszym zagrożeniem jest wciąż eutrofizacja, czyli przeżyźnienie wód Bałtyku spowodowane nadmiernym stosowaniem przez rolników nawozów, które spływają do morza – podkreśla dr Andrzej Ginalski, kierownik zespołu morskiego w Fundacji WWF Polska. Eutrofizacja Bałtyku jest efektem nadmiernej ilości związków azotu i fosforu pochodzących ze ścieków, przemysłu, depozycji z powietrza i z rolnictwa. Głównym źródłem tych zanieczyszczeń są rzeki, zwłaszcza polskie. – Ale też jest szereg innych zagrożeń, to m.in. przełowienie ryb komercyjnie poławianych, to również przyłów, czyli przypadkowe zaplątywanie się w sieci gatunków chronionych, zanieczyszczenie hałasem podwodnym emitowanym przez różne jednostki żeglugowe – wskazuje ekspert.
Przedstawiciel WWF zwraca uwagę, że dotychczasowe wysiłki podejmowane na rzecz ochrony mórz i oceanów przynoszą rezultaty. – Przykładem może być zmniejszająca się eutrofizacja Bałtyku, co nastąpiło głównie dzięki masowej budowie oczyszczalni ścieków m.in. na polskich rzekach. Natomiast obserwujemy różne inne presje, których wcześniej nie było. Dotychczasowe działania są zasadne, ale są niewystarczające. Potrzebujemy również nowych działań w obliczu nowych zagrożeń – zaznacza dr Andrzej Ginalski.
Kolejny wyzwaniem będzie budowa i eksploatacja morskich farm wiatrowych. Choć inwestorzy deklarują minimalizowanie ich wpływu na środowisko, ochrona morskiego ekosystemu wciąż wymaga wielu działań. Ekspert podkreśla, że elektrownie wiatrowe to szansa na czystą energię, jednak mogą one powodować hałas i wibracje odczuwane przez np. ssaki morskie. – Mamy jedynego przedstawiciela walenia w Morzu Bałtyckim, jakim jest morświn, który do orientacji w przestrzeni używa echolokacji. Nadmierny hałas podmorski powoduje, że on się w tej przestrzeni gubi. Nierozwiązywalnym problemem, o którym się jeszcze mało mówi, jest plastik z samych elektrowni wiatrowych, który też dostaje się do wód morskich. A bezpośrednim przykładem negatywnego wpływu farm wiatrowych jest fizyczna śmierć ptaków i nietoperzy, które się rozbijają o skrzydła wiatraków – wymienia dr Andrzej Ginalski.
Bałtycki ekosystem jest też coraz bardziej zanieczyszczany przez mikroplastik. – Być może makroplastik jest bardziej widowiskowy, znane są już miejsca na oceanach z tak zwanymi wielkimi wyspami śmieci – śmieci emitowane przez człowieka kumulują się na wielkich obszarach, natomiast to są odpady, które są stosunkowo łatwe do wyłowienia i zneutralizowania. Dużo trudniejszym problemem jest mikroplastik, dlatego że jego cząstki są dużo trudniejsze do wyłowienia. Wiemy już, że są one pochłaniane przez organizmy i naukowcy odkryli je już w praktycznie wszystkich organizmach, w tym w ciele człowieka. To oznacza, że człowiek jako ostatnie ogniwo w łańcuchu pokarmowym również jest na niego narażony – podkreśla ekspert.
Z danych Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju wynika, że każdego roku do oceanów trafia ok. 11 mln ton plastikowych odpadów. Jeśli obecne trendy się utrzymają, to do 2040 r. ilość ta może się potroić. Badania przeprowadzone przez Morski Instytut Rybacki – Państwowy Instytut Badawczy wykazały, że w osadach polskiego wybrzeża dominują włókna i mikroplastiki zakwalifikowane jako fragmenty plastiku. Są one łatwo połykane przez morskie organizmy, w tym ryby, ptaki i ssaki morskie, prowadząc do poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu ich organizmów, a nawet śmierci. Oprócz mikroplastiku na plażach Bałtyku znaleźć można ogromne ilości makroplastiku, czyli większych fragmentów plastikowych odpadów. Najczęściej spotykane są opakowania po żywności, butelki, pokrywki i różne plastikowe elementy, a także odpady przemysłowe takie jak folie czy taśmy. Szacuje się, że plastik stanowi około 70% wszystkich śmieci w Morzu Bałtyckim (dane WWF). Dodatkowo na dnie spoczywa ok. 50 tys. ton amunicji zatopionej po II wojnie światowej zawierającej bojowe środki toksyczne.
fot. arch. red.
oprac. /kp/