Od 8 grudnia w Amsterdamie obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Jak deklarują władze, ma ono zmniejszyć liczbę poważnych wypadków o 20–30%. – Jadąc trochę wolniej, pomagasz każdemu w naszym mieście poruszać się bezpiecznie. Jako kierowca masz szersze pole widzenia i możesz szybciej reagować w nieoczekiwanych sytuacjach – podkreśla ratusz, który przekonuje, że zmniejszy się również poziom hałasu. W stolicy Holandii pojawiły się nowe znaki informujące o ograniczeniu prędkości, głównie w centralnych częściach. Poza nimi na niektórych drogach utrzymano ograniczenie prędkości do 50 km/h.

Na początek lokalne władze zapowiadają monitoring tras z nowym ograniczeniem prędkości. Jeśli kierowcy się nie dostosują, na drogach pojawią się kolejne oznakowania i fotoradary. Wtedy też egzekwowanie przepisów ma być bardziej surowe.

Optymizmu samorządu nie podziela jednak wielu kierowców w stolicy Holandii. Jak relacjonuje dziennik "De Telegraaf", narzekają oni na ślimacze tempo jazdy i twierdzą, że nowe przepisy doprowadziły do większych korków w mieście. – To szaleństwo. Wyprzedzają nas nawet rowery i to nie tylko elektryczne – powiedział gazecie jeden z kierowców.

Podobne przepisy obowiązują już w innych europejskich miastach, m.in. w Norwegii, Hiszpanii, Francji czy we Włoszech. Także w Polsce obowiązują strefy „Tempo 30”. W sierpniu objęła ona kolejne ulice w Gliwicach. Ma uspokoić ruch, a w efekcie zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców, którzy prosili o takie działania. O wprowadzenie strefy "Tempo 30" apelowali także mieszkańcy Raciborza. Czytaj więcej: Kolejna strefa "Tempo 30" w Gliwicach

fot. unsplash.com
oprac. /kp/