W 2021 r. w Polsce wydano cudzoziemcom ponad 500 tys. zezwoleń na pracę. To o 22% więcej niż rok wcześniej i ponad 13% więcej niż w 2019 r. Ok. 65% z nich dotyczyło obywateli Ukrainy. Najwięcej pozytywnych decyzji wydano w woj. mazowieckim, najmniej w świętokrzyskim.
– Polska jest gospodarką zerowego bezrobocia. Firmy mają więc problem ze znalezieniem pracowników, zwłaszcza do prac mniej płatnych, wymagających niższych kwalifikacji. Jednocześnie cudzoziemcy nie mają trudności ze zdobyciem zajęcia w Polsce. Jest nadwyżka popytu na pracę i to przyciąga coraz więcej obcokrajowców. Jednocześnie nasza polityka gospodarcza nie zachęcała do tego, żeby więcej ludzi pracowało. Mam na myśli choćby obniżenie wieku emerytalnego czy wzrost zasiłków niezwiązanych z aktywnością zawodową – komentuje prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce.
– Dane resortu pokazują złą sytuację gospodarczą naszych sąsiadów z Ukrainy i Białorusi. To ciągle są państwa, w których trudno o przyzwoicie płatną pracę. Przepaść płacowa czy dochodowa między naszymi krajami pozostaje tak duża, że Polska ich przyciąga. Oczywiście są miejsca jeszcze bardziej atrakcyjne, np. Niemcy. Jednak Ukraińcom i Białorusinom łatwiej jest mieszkać i żyć u nas, choćby ze względu na język – dodaje prof. Orłowski.
Obywatele Ukrainy otrzymali prawie 324 tys. zezwoleń na pracę w Polsce. W 2020 r. było to ponad 299,5 tys. (72,8% wszystkich), a w 2019 r. niecałe 330 tys. (74,4%). – Wpływ na te dane mają przede wszystkim dwa czynniki. Po pierwsze, rynek niemiecki jest częściowo otwarty dla obywateli Ukrainy. Tam mogą więcej zarobić, ale są większe różnice kulturowe i jest dużo większy problem w kwestiach językowych. Po drugie, Słowacja i Czechy zrobiły w ostatnich pięciu latach znacznie więcej ruchów ułatwiających pracę Ukraińców niż my. Oczywiście, działaliśmy w tych kwestiach, ale znacznie wolniej. W związku z tym nie tylko Niemcy, lecz też nasi południowi sąsiedzi są dla nas konkurencją. Oni ściągają sporo pracowników z Ukrainy – tłumaczy ekonomista Marek Zuber.
Kolejne miejsca w zestawieniu zajmują Białorusini – 34,7 tys., obywatele Indii – 15,3 tys., Uzbekistanu – 15 tys., Filipin – 13,2 tys. i Nepalu – 10,8 tys. Jeśli chodzi o województwa, to w 2021 r. najwięcej zezwoleń na pracę wydano w mazowieckim – ponad 104,1 tys. Następne w zestawieniu są: woj. wielkopolskie – 57,8 tys., łódzkie – 53,2 tys., śląskie – 48,7 tys. i małopolskie – 42,7 tys. Najmniej odnotowano w świętokrzyskim – 4,9 tys., warmińsko-mazurskim – 6,6 tys. i podkarpackim – 7,8 tys.
Jak stwierdza Marek Zuber, w perspektywie trzech-czterech lat brak ludzi do pracy stanie się strategicznym problemem polskiej gospodarki. Nie jest wykluczone, że jeśli Polska sobie z tym nie poradzi, to zacznie się wolniej rozwijać. - Dlatego dzisiaj musimy szukać rezerw. Jedną z opcji jest wzrost aktywności zawodowej, bo w dalszym ciągu mamy ok. 6 punktów procentowych mniej aktywnych zawodowo ludzi niż w Niemczech - mówi ekspert. Jak dodaje, w ciągu najbliższego roku lub dwóch lat będziemy obserwować nacisk na legalizację pracy ze względu na konkurencję o pracownika, jednak wzrost kosztów dla przedsiębiorców zacznie raczej ich wpędzać w szarą strefę.
fot. pexels.com
oprac. /kp/