
W pierwszej połowie 2025 r. odnotowano w Polsce ponad 30 tys. wypadków przy pracy, a średnio na jednego poszkodowanego przypadało 28 dni zwolnienia. Najwyższe wskaźniki wypadkowości odnotowano w województwach opolskim, śląskim i warmińsko-mazurskim, a najwięcej wypadków miało miejsce w sektorach przemysłowym, usługowym i budowlanym.
Ponad 30,6 tys. osób ucierpiało w ponad 30 tys. wypadków przy pracy w Polsce w pierwszej połowie 2025 r. – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Statystyki budzą niepokój nie tylko ze względu na liczbę zdarzeń, ale także ich konsekwencje. Poszkodowani pracownicy spędzili łącznie 848,8 tys. dni na zwolnieniach lekarskich, co daje średnio 28 dni absencji na osobę. Najdłużej do zdrowia dochodzili zatrudnieni w górnictwie (średnio 48,9 dnia absencji) i budownictwie (38,5). Dla porównania, w branżach biurowych rekonwalescencja trwała znacznie krócej – w finansach i ubezpieczeniach niespełna 19 dni, a w informacji i komunikacji 18,5 dnia.
Iwona Wieczyńska, dyrektor regionu w Grupie Progres, zaznacza, że tak duża skala niezdolności do pracy to ogromne wyzwanie dla przedsiębiorstw. – Firmy, w których dochodzi do wypadków, borykają się nie tylko z brakiem odpowiedniej liczby pracowników, ale także z koniecznością reorganizacji procesów produkcyjnych i usługowych. Braki kadrowe mogą powodować spowolnienie realizacji zleceń, opóźnienia w produkcji oraz wzrost kosztów operacyjnych, wynikających m.in. z potrzeby zatrudniania pracowników tymczasowych czy wypłacania nadgodzin obecnej kadrze. Straty ponosi również cała gospodarka – masowa absencja pracowników obniża wydajność i zakłóca ciągłość procesów. W ujęciu makroekonomicznym skutkuje to możliwym spadkiem wpływów podatkowych i zwiększeniem wydatków na wsparcie osób niezdolnych do pracy – tłumaczy ekspertka.
Najczęstszą przyczyną zdarzeń pozostaje nieprawidłowe zachowanie pracownika – odpowiadało ono za 41,8% wszystkich wypadków. Kolejne to: niewłaściwe posługiwanie się czynnikiem materialnym (10,5%), zdarzenia niezależne od pracodawcy i pracownika (7,5%), niewłaściwa organizacja stanowiska pracy (6,6%) i nieprzestrzeganie przepisów BHP (6,5%). Eksperci podkreślają, że wiele wypadków można by uniknąć dzięki rzetelnemu wdrożeniu pracowników. Choć z badania Grupy Progres wynika, że 72% firm deklaruje prowadzenie onboardingów, tylko 51% zatrudnionych przyznaje, że faktycznie odbyło szkolenie wstępne. – Brak odpowiedniego wdrożenia nowych pracowników w procedury i zasady BHP to nie tylko zaniedbanie formalne, ale realne zagrożenie dla ich zdrowia i życia. Dane jasno pokazują, że deklaracje pracodawców często rozmijają się z rzeczywistością, a szkolenia wstępne są traktowane jak formalność a nie kluczowy element budowania bezpiecznego środowiska pracy. Co więcej, niedostateczne przygotowanie zatrudnionych zwiększa ryzyko błędów ludzkich, które – jak wiemy – są najczęstszą przyczyną wypadków. Inwestycja w rzetelny onboarding i szkolenia nie tylko zmniejsza liczbę zdarzeń, ale też poprawia kulturę organizacyjną i buduje większe zaufanie do pracodawcy – podkreśla Iwona Wieczyńska. Coraz więcej firm, szczególnie produkcyjnych, stawia też na tzw. tablice bezwypadkowe, informujące, ile dni upłynęło od ostatniego wypadku przy pracy. Przypominają one pracownikom o zasadach BHP i pełnią funkcję motywacyjną.
Ogólny wskaźnik wypadkowości w Polsce wyniósł 2,23 poszkodowanego na 1000 pracujących. Najwyższe wartości odnotowano w województwach: opolskim (2,97), śląskim (2,94) i warmińsko-mazurskim (2,66), a najniższe – w małopolskim (1,62) i mazowieckim (1,63). Pod względem branż najbardziej ryzykowne okazały się: górnictwo i wydobywanie – 7,78 poszkodowanego na 1000 zatrudnionych, dostawa wody i gospodarka odpadami – 5,50 oraz przetwórstwo przemysłowe – 3,40. Najwięcej poszkodowanych odnotowano z kolei w przetwórstwie przemysłowym – 9353 osoby, a także w handlu i naprawie pojazdów (4601) oraz ochronie zdrowia i pomocy społecznej (3507).
Eksperci przypominają, że wypadki mogą zdarzyć się także podczas zagranicznych delegacji. W takich sytuacjach kluczowe znaczenie ma posiadanie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego wystawionej na cele zawodowe. – Nawet jeśli pracownik ma już EKUZ wydany w związku z wyjazdami turystycznymi, nie zastępuje on karty obowiązującej podczas delegacji. Brak właściwego dokumentu może skutkować poważnymi problemami – od trudności z leczeniem w zagranicznych placówkach po brak możliwości sporządzenia protokołu powypadkowego w Polsce. To pozornie drobny obowiązek, ale w praktyce decyduje o bezpieczeństwie zatrudnionego oraz sprawnym przeprowadzeniu całej procedury powypadkowej – podsumowuje Iwona Wieczyńska.
fot. pixabay.com
oprac. /kp/