
Polska przeprowadzi pilotażowy program skrócenia czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego wynagrodzenia. Program, który ma ruszyć od nowego roku, będzie dobrowolny i skierowany do przedsiębiorstw, jednostek samorządowych, fundacji i związków zawodowych. Testowane będą różne modele skrócenia czasu pracy, w tym redukcja godzin w poszczególne dni lub zmniejszenie liczby dni pracy w tygodniu. Na pierwszy rok trwania Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przeznaczy 10 mln zł z Funduszu Pracy. Szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk decyzję o pilotażu uzasadniła badaniami, z których wynika, że skrócenie czasu pracy może przyczynić się do poprawy zdrowia pracowników, zmniejszenia ryzyka wypalenia zawodowego, ograniczenia absencji chorobowych i rzadszych błędów. Nie wykazano przy tym negatywnego wpływu na wyniki finansowe przedsiębiorstw.
W ocenie Roberta Lisickiego, dyrektora departamentu pracy Konfederacji Lewiatan, na obecnym etapie należy mówić o ewolucji, a nie prawnej rewolucji. – Wszelkie inicjatywy muszą uwzględniać fakt, iż obecnie firmy potrzebują większej przewidywalności warunków, w których przychodzi im działać – komentuje, sygnalizując ostrożne podejście do tak znaczących zmian.
Pomysł skrócenia tygodnia pracy spotyka się z poważnym sceptycyzmem ze strony pracodawców. Wyrażają oni obawy przede wszystkim o potencjalne wzrost kosztów pracy oraz ryzyko dla konkurencyjności polskiej gospodarki. – Inicjatywa ministerstwa rodzi szereg obaw po stornie pracodawców. Obawiamy się, że skrócenie czasu pracy obciąży firmy kosztami, których nie zrekompensuje większa wydajność pracowników. Inwestycje w Polsce są na niskim poziomie. Krótszy czas pracy oznacza mniejsze wykorzystanie budynków, maszyn i zasobów, co może ograniczyć opłacalność inwestycji – tłumaczy Robert Lisicki.
Szczególnie narażone na negatywne skutki skrócenia czasu pracy mogą być przedsiębiorstwa z branż przemysłowej, budowlanej, transportowej czy turystycznej, a także mikro, małe i średnie firmy, które zatrudniają znaczną większość (64%) pracowników w Polsce i mają ograniczone możliwości dostosowania się do tak fundamentalnych zmian. Ekspert przypomina również niedawne apele przedsiębiorców ze wschodniej i centralnej Polski o ostrożność przy podnoszeniu płacy minimalnej w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej i niepewności co do przyszłości.
Przedstawiciel Lewiatana zwraca uwagę na konieczność porównywania się z krajami regionu, takimi jak Czechy, Słowacja czy Węgry, z którymi Polska konkuruje o inwestycje, a nie tylko z bardziej rozwiniętymi gospodarkami zachodnimi. Podkreśla również, że dyskusja o skróceniu czasu pracy często pomija fakt, iż w innych krajach bardzo popularny jest niepełny wymiar czasu pracy. – W Polsce rocznie mamy 104 wolne od pracy soboty i niedziele, jest 13 dni świąt, są urlopy wypoczynkowe i rosnąca liczba dni ustawowo wolnych od pracy z innych przyczyn, z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. Niektórzy z pracodawców wprowadzają dodatkowe pojedyncze dni wolne. Poza tym pracodawcy ponoszą koszty choroby pracowników i zastępstwa w pracy nieobecnych – wylicza Robert Lisicki, dodając, że skrócenie czasu pracy wymaga znacznych inwestycji w digitalizację i automatyzację, które są procesami długoterminowymi. – To, czego przedsiębiorcy potrzebują teraz najbardziej, to spokoju i stabilności – konkluduje.
Czytaj więcej: Polska wprowadzi pilotaż krótszego czasu pracy z pełnym wynagrodzeniem
fot. freepik.com
oprac. /kp/