W grudniu 2022 r. inflacja w Polsce wyniosła 16,6% w ujęciu rocznym. Wynagrodzenia w przedsiębiorstwach zatrudniających przynajmniej 10 osób wzrosły o 10,3%, trudniejsza sytuacja jest w mikrofirmach i sferze budżetowej. Dodatkowo presję na wzrost płac podbija rosnąca płaca minimalna.
– Trend wzrostu wynagrodzeń w 2023 r. będzie w największym stopniu decydował o utrzymaniu bądź redukcji poziomu zatrudnienia. Firmy są w dość trudnej sytuacji, bo oprócz wynagrodzeń rosną inne koszty związane z funkcjonowaniem, bo przecież inflacja dotyka także firmy nie tylko w postaci wzrostu cen energii, ale półfabrykatów, innych zakupów, które muszą realizować – ocenia dr hab. Jacek Męcina, prof. UW, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Do tego dochodzi czynnik płacowy. Cała filozofia musi polegać na tym, aby zabezpieczając pracownikom możliwość przynajmniej częściowego urealnienia płac, jednocześnie nie przesadzić ze wzrostem wynagrodzeń. Myślę, że bezpieczny wzrost poziomu wynagrodzeń to jest od 10 do 13%. Wszystko, co powyżej, będzie powodować, że firmy będą musiały się restrukturyzować – zauważa.
Wysoka inflacja spowodowana na świecie tzw. drukowaniem pieniędzy podczas pandemii koronawirusa (czyli masowym skupem obligacji przez banki centralne), a potem wojną energetyczną Rosji, w Polsce zaczęła się ugruntowywać już w 2019 r. z powodu trwających od 2016 r, transferów społecznych – programu 500+, dodatkowych emerytur i mocnych podwyżek płacy minimalnej. W efekcie w Polsce wzrost cen wynosi 16,6%, podczas gdy w strefie euro jest to 9,2%, a w Stanach Zjednoczonych – 6,5%. Wyższe koszty życia w naturalny sposób przenoszą się na oczekiwania wyższych płac przez pracowników. To jednak oddziałuje na bilanse firm.
– Jeżeli postulaty związkowe i postulaty w trakcie negocjacji będą znacznie wyższe, to przedsiębiorcy mogą sobie nie poradzić z tak dużymi podwyżkami przy innych rosnących kosztach i słabnącym zapotrzebowaniu na produkty i usługi. To może się przełożyć niestety na wzrost bezrobocia. Musimy pamiętać o tym, że zbyt duże wzrosty wynagrodzeń mogą grozić nam spiralą cenowo-płacową, która będzie jeszcze gorsza z punktu widzenia pracowników i ich rodzin. Wiele firm podejmuje działania nadzwyczajne: mówi o ostrożnym wzroście wynagrodzeń i stara się pracownikom zapewnić jednorazowe świadczenie inflacyjne, które ma pomóc przetrwać ten trudny okres – tłumaczy Jacek Męcina.
Z nowym rokiem nastąpił wzrost płacy minimalnej, który po raz pierwszy będzie dwustopniowy. – Podwyżki minimalnego wynagrodzenia są dość wysokie i przede wszystkim mogą uderzyć w mikroprzedsiębiorstwa, które i tak z trudem radziły sobie z podwyżkami składki zdrowotnej i ze zmianami podatkowymi w roku 2022. Także w wielu dużych firmach wzrost minimalnego wynagrodzenia jest powiązany z innymi stawkami taryfikatora wynagrodzeń. Część z nich ma tak ułożone taryfikatory wynagrodzeń w układach zbiorowych pracy lub w regulaminach wynagrodzeń, że automatycznie wzrost płacy minimalnej powoduje, że rosną procentowo wynagrodzenia także dla innych grup zawodowych. To oczywiście będzie dla tych firm trudne, zwłaszcza jeżeli działają one w sektorze najbardziej energochłonnym i nie otrzymują pomocy od państwa – ocenia doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Planowany w 2023 r. wzrost płac w jednostkach budżetowych to z kolei 7,8%. – Państwowa sfera budżetowa to najbardziej w tej chwili zaniedbany dział gospodarki, w którym płace są bardzo niskie. Niektórzy nauczyciele bez nadgodzin czy pracownicy administracji odpowiedzialni za poważne zadania, takie jak zapewnianie nam wyrobienia dowodu czy paszportu, zaczynają zarabiać mniej niż np. pracownicy znacznie mniej kwalifikowani w handlu. To może oznaczać, że będą albo odchodzić i szukać innego zatrudnienia na rynku pracy, albo spowoduje pauperyzację tej grupy. Do tego nie możemy dopuścić. To musi być priorytet, który bardzo trudno zrealizować w kontekście bardzo trudnej sytuacji budżetowej, ale wokół tego musi być jakiś konsensus także w Radzie Dialogu Społecznego – wskazuje Jacek Męcina.
fot. freepik.com
oprac. /kp/