Polska weszła w fazę rozwoju, w której nie bezrobocie, ale brak pracowników staje się strategicznym problemem gospodarki – wskazują eksperci.
– Perspektywy demograficzne wskazują, że wchodzimy w etap szybko kurczących się zasobów pracy i jednoczesnego starzenia się pracowników. Oznacza to, że polityka zatrudnienia musi poszukiwać nowych sposobów zachęcania do pozostania na rynku pracy osób starszych, a równocześnie zachęcania do pracy osób biernych zawodowo, tj. kobiet, osób niepełnosprawnych i starszych, przy niskim 5%, bliskim frykcyjnemu, poziomie bezrobocia. Pewne zasoby są nadal dostępne w województwach o wyższej stopie bezrobocia, jednak w regionach przemysłowych jak dolnośląskie, wielkopolskie, czy mazowieckie i śląskie odczuwany jest bardzo silnie brak pracowników – wskazuje Konfederacja Lewiatan.
Zdaniem ekspertów aby gospodarka w perspektywie przyszłego roku i kolejnych lat była w stanie nadążać nad potrzebami produkcyjnymi i dynamicznym rozwojem usług, trzeba aktywizować Polaków i zapewnić stały dopływ pracowników z zagranicy. Wskazują oni, że gospodarka rocznie potrzebuje ok. 2,5 mln pracowników cudzoziemskich, a zapotrzebowanie to będzie wzrastać wraz z procesami demograficznego starzenia się. Jednym z warunków rozwoju jest więc usprawnienie pozyskiwania migrantów. – Perspektywy gospodarcze Polski w następnych latach powinny się poprawiać. Po pierwsze, ze względu na lepszą koniunkturę na rynkach światowych i przesłanki ożywienia w strefie euro, licząc na to, że gospodarka niemiecka upora się z trudnościami. Po drugie, ze względu na perspektywy napływu do Polski środków unijnych, wreszcie korektach polityki gospodarczej, które sprzyjać będą wzrostowi inwestycji krajowych i napływu inwestycji zagranicznych – mówi prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Lepiej też wyglądają szanse ograniczania inflacji, która powinna na koniec roku zmniejszyć się do ok. 4%, przy średniorocznym poziomie ponad 6%, a w perspektywie kolejnych lat jest nadzieja, że zbliżać się będzie do celu inflacyjnego. Niestety duża dynamika wzrostu płacy minimalnej w 2024 r., tj. ok. 18%, wpływać będzie na wzrost płac w całej gospodarce. Musimy się też liczyć z bardzo niekorzystnym zjawiskiem poszerzania się szarej strefy. Jednak zmniejszanie się presji inflacyjnej uzasadniałoby oczekiwanie ograniczania presji płacowej w kolejnych latach. Niestety, uważam, że mimo spadku presji inflacyjnej w 2024 r. inne czynniki powodować będą utrzymywanie się nacisku na wzrost płac – prognozuje ekspert.
Rynek pracy odczuwał będzie duży deficyt zwłaszcza w zakresie specjalistów, a biznes będzie musiał podwyższać wynagrodzenia, zarówno w przemyśle, jak i w usługach. Można się spodziewać, że w 2024 r. dynamika wzrostu wynagrodzeń wyniesie 9-11%. – Niestety, w negocjacjach płacowych pojawiać się będą z jednej strony postulaty podwyżek związane z wysoką inflacją, z drugiej dążeniem do promowania rozwiązań pro stażowych, co w dłuższej perspektywie osłabić może konkurencyjność firm. Jednak pod warunkiem poprawy klimatu dla przedsiębiorczości i inwestycji rok 2024 może okazać się dobrym dla rynku pracy – podsumowuje prof. Jacek Męcina.
fot. freepik.com
oprac. /kp/