• +48 502 21 31 22

Emisje dwutlenku węgla biją rekordy, a skutki są coraz groźniejsze

Głównymi przyczynami szybkiego tempa wzrostu stężenia CO₂ są duże pożary lasów, wylesianie i rekordowe emisje wynikające ze spalania paliw kopalnych.

Emisje dwutlenku węgla biją rekordy, a skutki są coraz groźniejsze

Każdy rok ostatniej dekady znalazł się wśród dziesięciu najcieplejszych lat w historii, a rekordowy okazał się 2024 r. Szczególnie gorący był 22 lipca 2024 r., kiedy to średnia globalna temperatura osiągnęła wartość 17,16°C. Ostatnie 12 miesięcy, od lutego 2024 r. do stycznia 2025 r., były o 0,73°C cieplejsze od średniej z lat 1991–2020 i o 1,61°C powyżej średniej z lat 1850–1900 przyjętej za poziom przedindustrialny. Ten trend potwierdza się też w danych dotyczących temperatury powierzchni morza, która osiągnęła rekordowo wysoki poziom 20,87°C poza regionami okołobiegunowymi. Wynika tak z danych Copernicus Climate Change Service.

– Rozkładając to na czynniki pierwsze, co to oznacza konkretnie dla nas, to dla mnie najbardziej jaskrawym przykładem i zobrazowaniem tego roku jest to, że w pierwszej dekadzie lipca 44% globalnej populacji doświadczało stresu cieplnego, co oznacza temperaturę odczuwalną powyżej 32°C. Widać więc, jak bardzo globalnym i niebezpiecznym jest to zjawiskiem, z którym zdecydowanie powinniśmy walczyć. Anomalie dotyczące chociażby liczby dni ze stresem cieplnym sięgały 25 dni, czyli mieliśmy 25 dni gorących więcej, w których nie czuliśmy się dobrze i które dla wielu osób są zagrożeniem dla zdrowia i życia – tłumaczy dr Joanna Remiszewska-Michalak, fizyczka atmosfery, ekspertka ds. zmian klimatu, członkini Rady Klimatycznej UN Global Compact Network Poland.

Wzrost temperatury jest bezpośrednio związany z rekordową emisją dwutlenku węgla, która osiągnęła w 2024 r. poziom 422 ppm (cząstek na milion), co stanowi wzrost o 2,9 ppm w porównaniu z poprzednim rokiem. Naukowcy brytyjskiego Met Office wskazują, że "bezpieczne" stężenie dwutlenku węgla w atmosferze to 350 ppm, z kolei utrzymanie wartości poniżej 430 ppm jest niezbędne, aby ograniczyć ocieplenie do 1,5°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej – zgodnie z wytycznymi porozumienia paryskiego. Tymczasem tempo wzrostu stężenia CO₂ jest obecnie najwyższe w historii. Głównymi przyczynami tego zjawiska są w ocenie ekspertów duże pożary lasów, postępujące wylesianie i rekordowe emisje wynikające ze spalania paliw kopalnych. – Przede wszystkim główną przyczyną wzrostu emisji gazów cieplarnianych jesteśmy my, ludzie – to są emisje antropogeniczne, to nie są emisje naturalne. Bardzo często spotykamy się z mitem, że to w zasadzie nie ludzie, ale wulkany, a one są odpowiedzialne za 1% emisji CO₂ na świecie, natomiast cała reszta to są ludzie, nasza działalność, nasz ślad węglowy i nasze stale rosnące zużycie energii, która niestety ciągle opiera się na paliwach kopalnych – podkreśla dr Joanna Remiszewska-Michalak.

Przykładowo Etna, jeden z najbardziej aktywnych wulkanów, emituje ok. 9 tys. ton CO2 dziennie, podczas gdy największa polska elektrownia węglowa – 96 tys. ton. Całkowita emisja dwutlenku węgla ze źródeł wulkanicznych, nawet uwzględniając emisję gazów przez glebę i wulkany podwodne, wynosi 200–250 mln t rocznie i stanowi ułamek emisji pochodzących z procesów przemysłowych, energetyki i transportu, które w 2022 r. odpowiadały za około 37 mld ton CO₂.

Ocieplenie klimatu powoduje nasilenie ekstremalnych zjawisk pogodowych takich jak powodzie, susze, fale upałów czy pożary. W ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z bezprecedensowymi falami upałów i intensywnymi deszczami, co było efektem wysokich temperatur globalnych w połączeniu z rekordowymi poziomami pary wodnej w atmosferze. Naukowcy ostrzegają, że jeśli temperatura na świecie wzrośnie do 2050 r. o 2°C, fale upałów będą występować nawet czterokrotnie częściej niż w okresie przedprzemysłowym i będą intensywniejsze, a susze będą dotykać nas 2,4 razy częściej. – W zasadzie cały rok relacjonujemy nieszczęścia związane z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, które oczywiście zawsze istniały, natomiast teraz zyskują na sile właśnie przez to, że tej energii zgromadzonej w systemie klimatycznym jest więcej. Bo przypomnijmy, my po prostu emitujemy coraz więcej gazów cieplarnianych, które nie uciekają, ale zostają w atmosferze – zaznacza dr Joanna Remiszewska-Michalak.

Naukowcy ostrzegają, że w 2025 r. można spodziewać się jeszcze większych emisji CO2 i metanu. – Boimy się rozmarzania wiecznej zmarzliny, bo to jest potężne źródło węgla i metanu. Boimy się przekroczenia kolejnych punktów krytycznych, bo o ile w tym momencie jeszcze jesteśmy w stanie przewidzieć i adaptować się do skutków zmian klimatu, to uwalniając olbrzymie ilości gazów cieplarnianych zgromadzonych w wiecznej zmarzlinie, pewnych procesów już nie zahamujemy. Logika sugeruje, że nie pozostaje nam nic innego, niż zająć się na poważnie kwestią klimatu. To nie jest czas na negowanie nauki – podsumowuje ekspertka ds. zmian klimatu.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka