28 czerwca przypada w tym roku Dzień Wolności Podatkowej. Jest to symboliczna data, która oznacza moment w roku, kiedy przeciętny obywatel przestaje pracować na rzecz państwa, a zaczyna pracować na siebie. W praktyce oznacza to dzień, od którego dochody uzyskane przez przeciętnego podatnika są przeznaczane na jego własne potrzeby, a nie na podatki i inne obciążenia fiskalne nakładane przez państwo.
Obchodzony po raz 31. Dzień Wolności Podatkowej został zainicjowany w Polsce przez Krzysztofa Dzierżawskiego, eksperta Centrum im. Adama Smitha, które wylicza ten dzień i prezentuje go od 1994 r. Dla porównania – w Stanach Zjednoczonych zwykle przypada on w kwietniu lub maju. W innych krajach dzień ten ma miejsce od marca w krajach o niższych podatkach do nawet lipca w krajach o wyższych obciążeniach fiskalnych.
Dzień Wolności Podatkowej uświadamia obywatelom, jak duża część ich dochodów jest przeznaczana na podatki. Pomaga też w zrozumieniu, jak działa system podatkowy i jakie są obciążenia podatkowe, a także skłania do dyskusji na temat efektywności wydatkowania środków publicznych i polityki fiskalnej państwa. 28 czerwca 2024 r. to 180 dzień roku, na opłacenie wszystkich danin, czyli podatków, w tym opłat i składek, które są przymusowe, pracujemy więc 179 dni z 366, czyli o 8 dni dłużej niż w 2023 r.
– Opóźnienie Dnia Wolności Podatkowej rodzi poważne ryzyko dla przyszłego wzrostu gospodarczego państwa – zwraca uwagę dr Kamil Zubelewicz, były członek Rady Polityki Pieniężnej. – Zwiększenie wydatków publicznych łatwo przekłada się na wzrost popytu globalnego, ale nie oznacza automatycznego wzrostu podaży dóbr. W krótkim okresie, zanim zaobserwujemy wzrosty cen, można spodziewać się wzrostu PKB, ale w dłuższym przedsiębiorcy będą zaspokajali potrzeby zgłoszone przez sektor publiczny, a nie przez konsumentów. Oparcie wzrostu gospodarczego na tym modelu jest po prostu ryzykowne, tym bardziej, że im mniejsze wyczucie rzeczywistych potrzeb ludności i możliwości ich zapewniania mają osoby dokonujące redystrybucji środków. Obecny okres mógłby stanowić doskonałe okazje do tańszej spłaty zadłużenia zagranicznego, natomiast przy rosnących wydatkach i wdrożeniu procedury nadmiernego deficytu szansa na to niestety oddala się – komentuje ekspert.
Z badania Centrum im. Adama Smitha wynika, że zdaniem 49% Polaków niewiele dostają oni w zamian za podatki, które płacą, a 39% ocenia, że usługi i świadczenia, które dostaje od rządu, nie są warte płaconych podatków. Natomiast 12% pytanych uznało, że otrzymywane usługi są warte płaconych podatków. Respondenci zostali też zapytani, ile dni w roku pracują tylko na podatki, ZUS oraz inne składki. 19% odpowiedziało, że powyżej 150 dni, 22% – od 101 do 150 dni, 43% – od 51 do 100 dni, a 16% stwierdziło, że jest to liczba poniżej 50 dni.
fot. freepik.com
oprac. /kp/