Association for Renewable Energy and Clean Technology we współpracy z Eaton zbadało gotowość i postępy europejskich rynków w transformacji energetycznej. Badanie „Energy Transition Readiness Index” obejmowało w 14 krajów, w tym Polskę. W pięciostopniowej skali otrzymała ona w nim ogólną ocenę 2. To najniższy wynik spośród badanych krajów i spadek o jedną pozycję w porównaniu do ubiegłorocznej edycji rankingu.
– Polski rynek przechodzi obecnie transformację energetyczną. Od wielu lat obserwujemy rozwój fotowoltaiki, wiatraków, polski rząd podjął też decyzję o budowie energetyki jądrowej. Pakiet Fit for 55 Unii Europejskiej, polski program energetyczny do roku 2040 – to są założenia, które mówią o tym, że już się zmieniamy i będziemy się zmieniać. Ten program zakłada, że do 2030 r. już 23% energii brutto będzie pochodziło z OZE, podczas gdy obecnie, według danych GUS-u ten udział wynosi ponad 16%, w związku z czym widać, że mamy tutaj jeszcze wiele do poprawy. Musimy już teraz myśleć o tym, jak nasza energetyka będzie wyglądała w przyszłości – podkreśla Bartłomiej Jaworski, ekspert Eaton. – Polska jest niestety w tyle na tle krajów Unii Europejskiej, tutaj prym wiodą kraje skandynawskie. Oczywiście nasze plany dotyczące transformacji energetycznej są skorelowane z możliwościami gospodarki – jako kraj, który stoi na węglu, nie jesteśmy w stanie dokonać takiego skoku bez problemów gospodarczych. Dlatego wydaje się, że te plany są optymalne, ale wciąż wiele pracy przed nami, żeby dogonić te państwa, które przodują w tym aspekcie – dodaje ekspert.
Polska została pozytywnie oceniona pod względem rozpoznania potrzeb systemu związanych ze zwiększaniem elastyczności sieci oraz przejrzystości kierunku polityki – otrzymała wynik 4, podobnie jak Szwecja, Niemcy i Dania. Wyżej oceniono tylko Norwegię. W porównaniu do zeszłej edycji poprawiła się też ocena z 2 na 3 pod względem społeczno-politycznego wspierania transformacji energetycznej. Wciąż jednak pozostaje sporo do zrobienia w dostosowaniu polityki i przepisów do koniecznych zmian. Zbyt niska jest też społeczna akceptacja oraz zrozumienie potrzeby transformacji energetycznej i związanych z nią kosztów. Brakuje również silniejszego zaangażowania we wprowadzanie regulacji niezbędnych do przyciągania inwestycji.
Bartłomiej Jaworski wyjaśnia, że w związku z wejściem systemu rozliczeń net-billing znacznie spadło zainteresowanie fotowoltaiką ze strony inwestorów indywidualnych, jest też nierozwiązana kwestia budowy wiatraków. – Wydaje się też, że w pogoni za kolejnymi celami klimatycznymi zapomnieliśmy o stabilizacji systemu. W ubiegłym roku dochodziło do wyłączeń OZE, ponieważ popyt był bardzo niski, a podaż bardzo wysoka. I to pokazuje, jak ważna jest stabilizacja systemu, czyli w parze z rozwojem odnawialnych źródeł energii musi iść też energetyka konwencjonalna, energetyka jądrowa – tłumaczy ekspert. – To, co w Polsce możemy zrobić najszybciej, to ustalić konsensus państwo – inwestorzy w zakresie energetyki wiatrowej i poprawić tzw. ustawę wiatrakową. Druga sprawa to waloryzacja dopłat do magazynów energii w ramach małej fotowoltaiki, tak aby osoby, które rozliczają się w systemie net-billingu, miały te same bądź podobne korzyści co ci, którzy dotychczas funkcjonują w systemie opustów. To są rzeczy, które możemy zrobić szybko. Natomiast długoterminowo potrzebne są nakłady finansowe i rozwiązania prawne, przede wszystkim dla rozwoju infrastruktury sieci przesyłowej północ–południe i dofinansowania energetyki zawodowej, tak aby była jak najmniejsza liczba odmów przyłączeń – podkreśla Bartłomiej Jaworski.
fot. pixabay.com
oprac. /kp/