26 lipca minęły dwa lata od jednej z największych katastrof ekologicznych w historii Polski, podczas której na kilkusetkilometrowym odcinku Odry miał miejsce masowy pomór ryb i innych zwierząt. Według danych Instytutu Rybactwa Śródlądowego wymarło wówczas w sumie prawie 50% populacji ryb żyjących w Odrze i niemal 80% mięczaków. Za katastrofę odpowiedzialna była tzw. złota alga, którą wykryto w próbkach z rzeki, występująca w mocno zasolonych wodach.
Prymnesium parvum to mikroskopijny glon, który w sprzyjających warunkach może masowo się rozmnażać, tworząc tzw. zakwity. Są one niezwykle szkodliwe dla środowiska wodnego, ponieważ wydzielają silne toksyny atakujące skrzela ryb i powodujące ich uduszenie. W wodach Odry co jakiś czas obserwowany jest wzrost złotej algi, a dodatkowo wysokie zasolenie wody, które jest charakterystyczne dla regionu, potęguje negatywne działanie toksyn. W 2023 r. na Kanale Gliwickim odnotowano kolejne wystąpienia śniętych ryb, a sytuacja ta powtórzyła się na przełomie kwietnia i maja tego roku, kiedy wyłowiono 1,5 tony martwych ryb. W czerwcu złota alga była najprawdopodobniej przyczyną śnięcia ryb w Odrze w okolicach Głogowa oraz we Frankfurcie nad Odrą.
Teraz problem znów się nasilił – od 3 sierpnia ze zbiornika Dzierżno Duże i Kanału Gliwickiego odłowiono ponad 37 ton śniętych ryb. Zauważono też pierwsze martwe ryby w rzece Kłodnica. – Zakwit alg i uwolnienie toksyn nie byłoby możliwe bez wysokiego zasolenia rzeki, za które odpowiadają kopalnie węgla kamiennego. Po dwóch latach rządzący wciąż nie traktują poważnie przyczyn katastrofy i nie powstrzymali zasalania polskich rzek przez kopalnie. Dziś znów widzimy tragiczne rezultaty tego zaniechania. Co jakiś czas docierają do nas informacje o martwych rybach na różnych odcinkach Odry i mimo to sytuacja się nie zmienia. Kopalnie cały czas zgodnie z prawem zasalają Odrę, Kłodnicę, jezioro i inne polskie rzeki. Rząd musi jak najszybciej, zgodnie ze swoimi obietnicami, zadbać o ochronę polskich rzek. Konieczne jest powstrzymanie kopalń przed zalewaniem Odry i Wisły słonymi ściekami – komentuje Marta Gregorczyk z Greenpeace.
2 sierpnia Ministerstwo Klimatu i Środowiska złożyło zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień oraz niedopełnieniu obowiązków, w tym w zakresie obowiązku nadzoru nad Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przez funkcjonariuszy publicznych. Minister Anna Moskwa zapowiadała w 2023 r. wprowadzenie nowoczesnego systemu stałego monitorowania wód powierzchniowych wraz z systemem wczesnego reagowania na potencjalne kryzysy, awarie i katastrofy. W styczniu 2023 r. MKiŚ zawarło porozumienie z Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczące stałego monitoringu zagrożeń śródlądowych wód powierzchniowych oraz systemu wczesnego ostrzegania. W czerwcu tego samego roku doszło do zawarcia umowy między NFOŚiGW a Instytutem Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza — Państwowym Instytutem Badawczym. W maju 2024 r. NFOŚiGW zawiesił wypłatę środków dla IRŚ-PIB. Koszt realizacji monitoringu śródlądowych wód powierzchniowych przez IRŚ-PIB wynosi 250 mln zł, a roczny koszt całego Państwowego Monitoringu Środowiska to 98 mln zł.
Jak wyjaśniła wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska, umowa na realizację systemu została zawarta z podmiotem, który nigdy wcześniej nie zajmował się budową takiego systemu, a w grudniu 2023 r. było "dokładnie zero działających sond pomiarowych, zero technik satelitarnych, zero systemów wczesnego reagowania, zero alertów środowiskowych i zero pilotażowego całodobowego monitoringu Odry".
fot. OSP Gostchorze (2022 r.)
oprac. /kp/