4701 polskich firm w minionym roku ogłosiło upadłość, a liczba niewypłacalnych przedsiębiorstw była prawie o 2 tys. większa niż rok wcześniej – wynika z danych Coface. Jedną z branży, w których sytuacja była najtrudniejsza – obok handlu, budowlanki i usług – była branża transportowa, która zanotowała wzrost niewypłacalności o 546 firm, czyli o 100% rok do roku.
Przeterminowany dług firm przewozu drogowego towarów wzrósł od listopada 2022 r. do listopada 2023 r. o 10,7%, czyli prawie o 196 mln zł. Z danych BIG InfoMonitor i bazy BIK wynika, że na koniec listopada minionego roku kwota nieuregulowanych płatności z tytułu rat kredytów i faktur sektora TSL wyniosła 2,9 mld zł. Zaległości dotyczą ponad 34 tys. aktywnych, zawieszonych i zamkniętych przedsiębiorstw. – Duża część długów wynika z odsuwania w nieskończoność terminów zapłaty. Zaczyna się od negocjowania jak najodleglejszej daty przelewu po wykonanej usłudze. Według danych faktura.pl w TSL to już przeciętnie ponad 21 dni, najwięcej z wszystkich branż. To jednak średnia – w przypadku branży transportowej 45% faktur ma termin płatności miesiąc lub dłużej. Zdarzają się też trzy miesiące. Po 60–90 dniach łatwo o takim przelewie „zapomnieć”, więc powstaje przeterminowany dług – tłumaczy ekspert Jerzy Dąbrowski, członek zarządu firmy mikrofaktoringowej Finea.
1/4 mikro, małych i średnich firm transportowych miało w zeszłym roku problemy z płynnością finansową. Przyczyną były głównie opóźnione płatności od kontrahentów. Jednocześnie okazuje się, że 34% przedsiębiorstw odczuwa presję ze strony swoich kontrahentów na wystawianie faktur z odroczonym terminem płatności, co pokazało badanie ERIF BIG i Apfino.
Narastające problemy są spowodowane m.in. trudnościami na wschodniej granicy i nierównymi warunkami konkurencji ze strony ukraińskich przewoźników, którzy są w stanie oferować lepsze ceny, ponieważ nie podlegają unijnym regulacjom. Jak wskazują eksperci, ostatnie kroki podejmowane przez polski rząd i deklaracje ze strony Ukrainy budzą nadzieje rozwiązania tego problemu. – Niestety perspektywa zabezpieczenia funkcjonowania przewoźników na wschodnim kierunku nakłada się na nowe problemy na zachodzie. Niedawno wzrosły opłaty drogowe dla ciężarówek w Niemczech (o 83%), a do marca 2024 r. będą je musiały podnieć wszystkie państwa unijne – wskazują. Ponadto 31 stycznia weszły w życie zmiany w zasadach i wymogach dotyczących towarów importowanych na brytyjski rynek. Konieczne jest posiadanie stosownych certyfikatów przy transporcie zwierząt i produktów pochodzenia zwierzęcego oraz roślin, owoców i warzyw, a niewypełnienie nowych obowiązków może skutkować zatrzymaniem przewożonego towaru na granicy. Kontrole graniczne spowodują wydłużenie czasu oczekiwania na przekroczenie granicy, co oznacza większe koszty.
Jak podkreśla Jerzy Dąbrowski, branża transportowe, a pośrednio także magazynowa stoi przed wieloma wyzwaniami. – Poza brakiem pracowników i wysokimi kosztami działalności w Polsce na zyskowność niekorzystnie wpłyną nowe opłaty i wymagania formalne w Europie Zachodniej. Konkurowanie z firmami ze starej UE stanie się wkrótce jeszcze trudniejsze ze względu na zaostrzenie celów redukcji emisji CO2 dla sektora. Polskie firmy zawsze dysponowały nowoczesnym taborem, ale teraz modernizacja floty to ogromne koszty. Firmy, które tego nie zrobią, w dłuższej perspektywie muszą liczyć się z brakiem możliwości operowania na zachodnich rynkach. Stając przez takimi wyzwaniami, ważne jest skrupulatne pilnowanie przychodów i niedopuszczanie do zaległości – radzi Jerzy Dąbrowski.
fot. freepik.com
oprac. /kp/