Osoby neuroatypowe mogą stanowić nawet 15–20% populacji. Chodzi o osoby w spektrum autyzmu, z ADHD, dysgrafią, dysleksją czy dyskalkulią. Wiele z nich jest aktywnych zawodowo, jednak by odnaleźć się w miejscu pracy, potrzebują odpowiednich warunków. – Ludzie mają różną konstrukcję psychiczną, nasz układ nerwowy funkcjonuje w bardzo różny sposób. Do tej pory myśleliśmy, że funkcjonuje w jeden sposób, co wynikało ze sztywnych norm społecznych. Otwieramy się na to, że ludzie różnie wchodzą w interakcje społeczne, różnie się uczą, mają różne potrzeby w pracy. Wychodzimy przy tym poza koncept ekstrawertyzmu i introwertyzmu – tłumaczy Natalia Olszewska, współzałożycielka firmy Impronta.
Jeszcze niedawno neuroatypowości były postrzegane jako zaburzenia, teraz traktuje się je zupełnie inaczej, a neuroróżnorodność postrzegana jest jako naturalne zróżnicowanie ludzkich umysłów. Osoby neuroatypowe wykazują własne mocne strony oraz zmagania inne niż osoby o typowo funkcjonujących mózgach. Także firmy zaczynają dostrzegać potencjał takich osób. – Osoby neuroatypowe mają swoje talenty. Jeżeli im stworzymy odpowiednie warunki do pracy, rozwoju i odpowiednią przestrzeń, to mogą bardzo dużo wnieść do organizacji. Zespoły neuroróżnorodne, które składają się z pracowników neurotypowych i neuroatypowych, to bardzo często zespoły dużo bardziej innowacyjne. Chodzi też o pewne poczucie budowania przynależności w organizacji, ale też o wizerunek firmy. Więc mamy tutaj szereg korzyści – podkreśla ekspertka.
Kluczowe są m.in. zmiany w przestrzeni biurowej. – Osoby neuroatypowe mają inne potrzeby dotyczące przestrzeni. Bardzo często charakteryzują się nadwrażliwością na różnego typu bodźce środowiskowe, wzrokowe albo słuchowe, może więc ich drażnić światło, hałas, zapachy. Wchodzą w interakcje społeczne na innej zasadzie, potrzebują więcej ciszy, przestrzeni do skupienia. Chodzi o to, żeby brać te wszystkie odmienności pod uwagę, projektując biura. Można zaprojektować przestrzeń z uwzględnieniem potrzeb osób neuroróżnorodnych – wyjaśnia Natalia Olszewska.
Z raportu „Neuroróżnorodni w biurze” wynika, że prawie 40% badanych przyznaje, że w ich organizacji podejmowany jest temat neuroróżnorodności, jednak tylko w 7,6% przypadków dotyczy to dostosowania przestrzeni biurowej. Tymczasem wiele z rozwiązań nie wiąże się z wysokimi kosztami i dużymi zmianami. – To jest bardziej wysiłek poznawczy, bo trzeba trochę inaczej myśleć o kulturze organizacyjnej. Niektóre z zabiegów przestrzennych, które mają służyć podpieraniu potrzeb neuroróżnorodnych, są bardzo proste. To np. kwestia zamontowania paneli akustycznych, zorganizowania przestrzeni służących skupieniu daleko od kuchni, tak żeby osoby neuroróżnorodne nie rozpraszały się zapachami. To jest kwestia kontroli natężenia światła dziennego czy sztucznego. W przestrzeniach biurowych powinny się znajdować różne przestrzenie, do pracy indywidualnej czy współpracy, żeby osoby miały wybór – zwraca uwagę Natalia Olszewska.
Z kolei raport „Przyjazne biura. Przewodnik po budynkach, w których chce się pracować” ThinkCo, Ikei i CIC Warsaw pokazał, że pracownikom biurowym najbardziej brakuje przestrzeni do pracy indywidualnej. Większość osób potrzebuje średnio 23 minut po rozproszeniu, aby wrócić do pełnego skupienia, a wśród osób neuroróżnorodnych ten czas może być nawet kilkukrotnie dłuższy.
fot. freepik.com
oprac. /kp/