W Polsce aktualnie działa 10 spółdzielni energetycznych. W Danii jest ich natomiast 2,5 tys. Ich celem są m.in. niższe rachunki za prąd i większe bezpieczeństwo, co może doprowadzić do ograniczenia zjawiska ubóstwa energetycznego, ale także wzmacnianie lokalnych więzi.
– Przeprowadziliśmy przegląd ustawodawstwa dotyczącego spółdzielni energetycznych z takim założeniem, aby z 10 spółdzielni zarejestrowanych dziś w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa powstało ich więcej i aby – tak jak u naszych zachodnich sąsiadów – te liczby szły w tysiące. Przygotowaliśmy pakiet rozwiązań, który jest obecnie procedowany w parlamencie, w którym likwidujemy wszystkie bariery i ograniczenia, jakie zdefiniowaliśmy w toku rozmów ze spółdzielcami, z praktykami i osobami, które zajmują się rozwojem energetyki rozproszonej – mówi dr Marcin Rokosz, koordynator merytoryczny prac zespołów eksperckich w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Ministerialne propozycje zmian przewidują m.in. ułatwienia dla przyłączania do sieci nowych źródeł OZE działających na rzecz spółdzielni energetycznych, doprecyzowanie kwestii umów zawieranych przez sprzedawcę energii z poszczególnymi członkami spółdzielni energetycznej, a także z operatorem systemu dystrybucyjnego elektroenergetycznego, rozszerzenie terytorialnego zakresu działania i uproszczenie sprawozdawczości spółdzielni energetycznych. – Ważną zmianą jest też to, że do końca 2025 r. likwidujemy wymóg pokrycia własnego zapotrzebowania na energię na poziomie 70%. Chcemy dać samorządom zachętę i sprawdzić, czy to ograniczenie faktycznie jest barierą dla rozwoju spółdzielczości. Dalej – likwidujemy także limit tysiąca członków, otwieramy spółdzielnię na nieograniczoną ich liczbę. Doprecyzowujemy również definicję spółdzielni energetycznej, zakres podmiotowy i przedmiotowy jej działania. Wszystkie te zmiany mają być impulsem do zdynamizowania rozwoju spółdzielczości energetycznej w Polsce – tłumaczy Marcin Rokosz.
Ideą spółdzielni energetycznej jest zapewnienie członkom spółdzielni tańszej energii dzięki wykorzystaniu lokalnych zasobów poprzez zbiorową działalność prokonsumencką. – Spółdzielnie energetyczne to wspólna inwestycja w odnawialne źródło energii i efektywność energetyczną. Ludzie po prostu zrzeszają się, żeby produkować energię elektryczną i ciepło na swoje potrzeby, wykorzystując nadwyżki na potrzeby społeczności lokalnej – wskazuje Joanna Furmaga, prezeska Związku Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć. Spółdzielnie energetyczne mają największy potencjał przede wszystkim na obszarach wiejskich, które zajmują ok. 90% powierzchni kraju, a zamieszkuje je ok. 30% wszystkich odbiorców energii. Z jednej strony występuje tam największy potencjał dla rozwoju OZE, z drugiej strony to właśnie obszary wiejskie mają największe problemy z ubóstwem energetycznym i zapewnieniem stabilności dostaw energii, co utrudnia ich zrównoważony rozwój.
– Spółdzielnie energetyczne i inne formy energetyki obywatelskiej, w tym prosumenci indywidualni i klastry energii, powinny być podstawą polskiej transformacji. To są rozwiązania dostępne od zaraz, w Europie Zachodniej mamy bardzo dobre przykłady tego, jak one mogą funkcjonować. Energetyka obywatelska, w tym spółdzielnie energetyczne, rozwiązuje też szereg kryzysów, z którymi musimy się mierzyć już dzisiaj. Ostatnia zima pokazała bardzo duże problemy z dostępnością źródeł energii, niedobory węgla i bardzo wysokie ceny energii. Spółdzielnie są odpowiedzią na te wyzwania. Zapewniają też większe bezpieczeństwo energetyczne, ponieważ małe, rozproszone systemy są dużo bardziej odporne chociażby na potencjalne ataki terrorystyczne, a w tej chwili mamy przecież wojnę za wschodnią granicą – mówi Joanna Furmaga.
– Takie podmioty mogą być czarnym koniem zrównoważonej transformacji energetycznej. Jednak ich funkcjonowanie musi być oparte przede wszystkim na źródłach stabilnych, takich jak biogaz rolniczy, i uzupełniająco na źródłach niestabilnych, jak fotowoltaika czy wiatr – podsumowuje dr Marcin Rokosz.
Czytaj także: Wioski bioenergetyczne odpowiedzią na kryzys
fot. freepik.com
oprac. /kp/