• +48 502 21 31 22

Przepisy o odbudowie zasobów przyrodniczych oznaczają paraliż inwestycyjny?

Renaturalizacja terenów poprzemysłowych, w zależności od stopnia degradacji, może być zadaniem niezwykle kosztownym i czasochłonnym.

Przepisy o odbudowie zasobów przyrodniczych oznaczają paraliż inwestycyjny?

Nowe przepisy środowiskowe przyjęte przez europarlament zakładają, że do 2030 r. państwa Unii Europejskiej muszą odbudować co najmniej 30% siedlisk przyrodniczych znajdujących się w złym stanie, do 2024 r. – 60%, a do 2050 r. – 90% z nich. Chodzi o takie miejsca jak lasy, łąki, tereny podmokłe, rzeki czy jeziora. – Unijne rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych grozi paraliżem inwestycyjnym w obszarach miejskich i może przynieść efekty przeciwne do zamierzonych – ostrzega dr Karol Janas, kierownik Obserwatorium Polityki Miejskiej i Regionalnej IRMiR.

Zdaniem dr. Janasa skutki uboczne błędnego sformułowania założeń i przyjęcia nietrafnych wskaźników w odniesieniu do ekosystemów miejskich mogą wpłynąć na ograniczenie rozwoju społeczno-gospodarczego, w tym zahamowanie inwestycji lub podniesienie ich kosztów w obszarach miejskich. – Przede wszystkim jednak mogą zagrozić wzrostem presji na zagospodarowywanie terenów otwartych położonych poza miastami w sposób ekstensywny i nieefektywny, również energetycznie – ocenia ekspert. Jak zwraca uwagę, obszary zurbanizowane to część przyrody w największym stopniu przekształcona przez człowieka. W jego ocenie z punktu widzenia środowiskowego nie są to ekosystemy szczególnie wartościowe – wyjąwszy szczególne przypadki, gdy przez obszar zurbanizowany przebiega ważny korytarz ekologiczny lub w granicach administracyjnych miasta znajdują się tereny cenne przyrodniczo, zazwyczaj objęte już ochroną.

Ekspert tłumaczy, że elementy środowiska naturalnego występujące w obszarach zurbanizowanych i sąsiadujące z nimi mają bardzo duże znaczenie z punktu widzenia jakości życia w mieście. – Czy zatem nie należałoby się cieszyć z deklaracji, że "państwa członkowskie UE zapewniają, aby do 31 grudnia 2030 r. nie doszło do utraty netto całkowitej krajowej powierzchni zielonych przestrzeni miejskich oraz zwarcia drzewostanu na obszarach ekosystemów miejskich?" Po kilkukrotnych zmianach brzmienia wspomnianego tutaj artykułu jest w nim wciąż mowa nie tylko o braku straty powierzchni terenów zieleni miejskiej, ale także o osiągnięciu tendencji wzrostowej w zakresie zielonych przestrzeni miejskich oraz zwartości drzewostanu – zauważa dr Karol Janas.

Jego zdaniem względem poprzednich wersji zapisu artykułu nastąpił pewien postęp polegający na odejściu od operowania wskaźnikami odniesionymi do powierzchni miast w granicach administracyjnych. Wątpliwości wciąż budzi zbyt duża "rozdzielczość" klastrów miejskich zaproponowanych jako alternatywa dla podziału administracyjnego. – Ponadto podejście to nadal blokuje możliwość zagospodarowania terenów zielonych w tak lub inaczej delimitowanych klastrach i jakościowego dogęszczania obszarów zurbanizowanych. Innymi słowy – ogranicza ono działania stojące u podstaw realizacji koncepcji miasta zwartego – zaznacza ekspert. Według niego wspomniane w rozporządzeniu sposoby "zazieleniania" przestrzeni miejskiej przez pewne rozwiązania infrastrukturalne jak np. zielone dachy w żadnej mierze nie są w stanie zrekompensować utraty terenów zieleni w obszarze miejskim, np. w związku z budową osiedla.

Zdaniem ekspert przepisy stymulować będą ekstensywne zagospodarowywanie terenów znajdujących się jeszcze dalej od miasta, jego dekoncentrację i rozlewanie się na obszary wykraczające poza strefę dotychczasowej suburbanizacji. – W praktyce bowiem postawienie przed sobą tak "grubo ciosanego" celu oznacza w pierwszej kolejności moratorium na zagospodarowywanie wszelkich niezagospodarowanych dotąd terenów w granicach administracyjnych gmin, które zgodnie z przyjętą przez Eurostat klasyfikacją typów obszarów zurbanizowanych DEGURBA zaliczają się do kategorii miast, małych miast lub przedmieść. Czy zatem zwiększanie powierzchni zielonych w tych gminach oznaczać będzie konieczność "wyburzania" zainwestowanych terenów i przywracania ich naturze? – zastanawia się dr Karol Janas. – Renaturalizacja terenów poprzemysłowych, w zależności od stopnia degradacji, może być zadaniem niezwykle kosztownym i czasochłonnym, na co wskazują chociażby doświadczenia górnośląskich miast. Niejednokrotnie też o wiele lepiej tereny tego typu przeznaczyć pod inne inwestycje niż na siłę przywracać naturze nakładem olbrzymich kosztów i energii – podsumowuje ekspert.

fot. freepik.com
oprac. /kp/

Podobne artykuły

Wyszukiwarka