Coraz więcej Polaków chce dorabiać do wynagrodzenia i szuka pracy dorywczej lub tymczasowej – zainteresowanie tego typu zajęciami wzrosło w ciągu roku o 40%. Kandydaci najchętniej szukają pracy w branży handlowej, HoReCa, logistyce oraz produkcji, a także w różnego rodzaju usługach i rolnictwie. Dorabianiem zainteresowanie są osoby młode i emeryci, ale też coraz częściej pracownicy etatowi i freelancerzy – wynika z analiz Grupy Progres.
Tylko w tym miesiącu na rynku pojawiło się ponad 12 tys. ofert zajęć dorywczych i tymczasowych. – Zainteresowanie dorabianiem, również w formie pracy tymczasowej, rośnie i ten wzrost obserwujemy od dłuższego czasu. Tradycyjnie pik zgłoszeń od osób chętnych do takich zajęć obserwujemy zarówno w okresie wakacyjnym, jak i sezonie zimowym. Wtedy zwiększa się też liczba ofert pracy dorywczej. Dlatego jeśli ktoś myśli o podreperowaniu budżetu, to właśnie teraz jest na to dobry moment – komentuje Monika Molisak-Siwiela z Grupy Progres. Ekspertka wskazuje, że w zależności m.in. od liczby godzin można zarobić od kilkuset złotych do nawet kilku tysięcy. Można zatrudnić się nawet na kilka godzin np. do prac inwentaryzacyjnych lub kilka dni do wykładania towaru w sklepach. Na zainteresowanych dłuższą formą dorabiania czekają oferty pracy na kilka tygodni lub miesięcy, które oferuje m.in. branża HoReCa, budowlanka, handel, logistyka czy sektor rolniczy.
Wynagrodzenie zaczyna się od 28,10 zł brutto za godzinę w przypadku ofert w handlu, logistyce, transporcie oraz w gastronomii. Średnio stawka w tych sektorach wynosi ok. 30 zł. Przy zaangażowaniu weekendowym pensja wyniesie ok. 1920 zł brutto. Więcej można zarobić np. w przypadku wynagrodzeń akordowych w sektorze rolniczym, gdzie jedną z najlepiej płatnych ofert jest m.in. zbieranie borówek. Rekordziści w ciągu miesiąca są w stanie tutaj zrobić nawet 7-8 tys. zł. Nauczyciele zajęć odbywających się online mogą zarobić od 2 do 5 tys. zł, podobne wynagrodzenia oferowane są też doradcom klienta czy sprzedawcom. – Chętnych nie brakuje. O możliwość pracy dodatkowej czy tymczasowej pytają już nawet niepełnoletni uczniowie, ale też absolwenci szkół średnich oraz studenci – dominujący wśród osób chętnych do pracy dorywczej. Jednak zgłasza się też sporo emerytów, a także osób mających stały etat i liczących na dodatkowe źródło dochodu. Niektórzy np. osoby z sektora edukacji wykorzystują wakacje na pracę dodatkową, bo mają wtedy wolne, inni specjalnie biorą urlop, żeby dorobić. Jest też grupa, która łączy pracę dodatkową ze stałym etatem i z jednego miejsca zatrudnienia udaje się w kolejne. Przełożony nie może im tego zabronić, ale od tej reguły są pewne wyjątki – podkreśla Monika Molisak.
Zgodnie z Kodeksem Pracy pracodawca nie może zabronić osobie zatrudnionej podejmowania dodatkowej pracy dla innego pracodawcy lub zleceniodawcy. Pracownik ma więc prawo do dodatkowego zatrudnienia, o ile nie koliduje to z jego obowiązkami wynikającymi z głównej umowy o pracę. Firma może jednak zakazać działalności konkurencyjnej pracownika np. w przedsiębiorstwie o tym samym profilu i rywalizującej o podobną grupę klientów. Zakaz ten musi widnieć jednak na piśmie w formie umowy o zakazie konkurencji. Pozostawanie w stosunku pracy z innym pracodawcą lub świadczenie pracy na podstawie innych form zatrudnienia nie może być też powodem wypowiedzenia umowy o pracę lub jej rozwiązania bez wypowiedzenia. Jedynie w przypadku obniżenia jakości pracy lub rażących błędów, które wynikiem dodatkowego etatu pracownik ponosi odpowiedzialność za niewłaściwe wykonywanie swoich obowiązków zgodnie z ogólnymi zasadami i może być nawet za to zwolniony.
– Praca dorywcza i tymczasowa przynosi szereg korzyści zarówno firmie, jak i pracownikom. Ważne jest jednak, by poinformować dotychczasowego przełożonego o podjęciu dodatkowego etatu. Choć w większości przypadków nie ma obowiązku zgłaszania tego faktu, to jednak jest to zalecane działanie, aby uniknąć potencjalnych konfliktów. Czasem takie posunięcie może uświadomić przełożonemu, że jego zespół szuka fuch, bo pensje nie starczają im na wszystkie wydatki. Taka informacja może być dla firmy impulsem do podwyższenia wynagrodzeń w obawie przed utratą fachowców i może sprawić, że nie będzie już potrzeby dorabiania do wypłaty – podsumowuje Monika Molisak-Siwiela.
fot. freepik.com
oprac. /kp/