Lekarze, pielęgniarki, psycholodzy, nauczyciele, kierowcy i pracownicy służb mundurowych – to niektóre z deficytowych zawodów w Polsce. W 29 zawodach brakuje specjalistów, natomiast reszta jest w równowadze. Zdaniem specjalistów wynika to m.in. z niedopasowania edukacji do zapotrzebowania na rynku pracy.
„Barometr zawodów” to ogólnopolskie badanie, które co roku przygotowuje Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. To prognoza zapotrzebowania na pracowników w danym roku wskazująca, które zawody są deficytowe, w równowadze i nadwyżkowe. Z najnowszej edycji wynika, że w całej Polsce w 29 zawodach brakuje specjalistów, natomiast reszta jest w równowadze. Trzeci rok z rzędu nie ma żadnej nadwyżkowej profesji.
– Od kilku lat lista deficytowych zawodów pozostaje zbliżona. To pokazuje, że nie ma bezpośredniego dopasowania kompetencji pracowników do wymagań rynku pracy. Nie oznacza to jednak dużego bezrobocia, mimo że w 2024 r., podobnie jak w poprzednim, spodziewam się malejącego zapotrzebowania na pracowników. Jednak z punktu widzenia corocznego kurczenia się rynku pracy o nawet 150 tys. osób nie mamy zawodów deficytowych, a pracujących ogólnie brakuje. Dlatego luki są łatwo wypełniane, co nie zmienia faktu, że problemem jest niedopasowanie edukacji do zapotrzebowania na rynku pracy. Potrzebujemy dekarzy, cieśli, ślusarzy, kierowców, a wciąż kształcimy rzesze humanistów – komentuje Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service.
12 z 29 deficytowych zawodów należy do kategorii, którą można ogólnie opisać jako specjaliści z fachem w ręku. Są to cieśle i stolarze budowlani, dekarze i blacharze budowlani, elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy, pracownicy robót wykończeniowych w budownictwie, spawacze, ślusarze, kucharze, mechanicy pojazdów samochodowych, monterzy instalacji budowlanych, murarze i tynkarze, operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych oraz operatorzy obrabiarek skrawających. – Deficyt specjalistów z fachem w ręku to problem, który podnosimy od dłuższego czasu, pokazując jednocześnie, że niejednokrotnie taka ścieżka kariery to lepszy wybór dla młodych osób niż studia humanistyczne. Zwłaszcza teraz, kiedy wiemy o rewolucji na rynku pracy związanej ze sztuczną inteligencją, która zastępuje średnie kompetencje. Jest jednak mało prawdopodobne, że AI doprowadzi do zwolnienia elektryka, cieśli czy dekarza. Co prawda czynnikiem, który może początkowo zniechęcać młodych, są zarobki, bo te bywają niskie, ale deficytowość i brak zastępowalności przez AI spowoduje wzrost wynagrodzeń – wskazuje Krzysztof Inglot.
Wśród 29 deficytowych zawodów znaleźli się również magazynierzy, co jest pochodną rosnącego zapotrzebowania na e-commerce wygenerowanego wraz z początkiem pandemii, oraz robotnicy budowlani. Jest też lekarz, pielęgniarka i położna, psycholog i psychoterapeuta, fizjoterapeuta i masażysta oraz opiekun osoby starszej lub niepełnosprawnej. Kolejny rok na liście deficytowych zawodów znajdują się kierowcy autobusów, kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych. Nowością są deficyty wśród służb mundurowych.
Wśród deficytowych profesji znaleźli się również nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących, praktycznej nauki zawodu i przedmiotów zawodowych oraz uczący w szkołach specjalnych i w oddziałach integracyjnych, a także nauczyciele w przedszkolu, którzy rok temu nie znaleźli się w zestawieniu. Ponadto w całym kraju brakuje pracowników ds. rachunkowości i księgowości oraz samodzielnych księgowych.
fot. freepik.com
oprac. /kp/