Międzynarodowe agencje pracy specjalizujące się w rekrutacji robotników fizycznych do polskich przedsiębiorstw, do niedawna rekrutujące głównie ze Wschodu, z powodów geopolitycznych zmuszone są sięgnąć po pracowników również z Zachodu. Poza obywatelami Ukrainy, Białorusi czy Armenii i Gruzji agencje rekrutują przede wszystkim pracowników z krajów Azji Środkowej jak Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan oraz dalszej Azji – Indonezji, Filipin, Wietnamu, Indii, Bangladeszu, Nepalu czy Pakistanu. Ostatnio dołączyła do nich Malezja oraz dwa kraje Ameryki Południowej: Peru i Kolumbia.
Jak tłumaczy Damian Guzman, zastępca dyrektora generalnego Gremi Personal, brak nowej siły roboczej z Ukrainy z powodu trwającej od siedmiu miesięcy wojny, jaką Rosja wypowiedziała Ukrainie, spowodowała, że polscy przedsiębiorcy z powodu coraz większych braków pracowników fizycznych musiały oswoić się z myślą, że pracownicy fizyczni dla ich biznesu mogą też pochodzić z krajów kulturowo odmiennych. – Z naszego doświadczenia wynika, że wystarczy jedno pozytywne doświadczenie z zatrudnieniem innej narodowości, niż dotychczas zatrudniona, żeby pracodawcy otwierali się na kolejne – wyjaśnia.
– Testujemy różne narodowości w różnych obszarach, nie można powiedzieć, że jakaś narodowość monopolizuje jedną branżę – zatrudniamy ich i w przemyśle mięsnym, przetwórstwie rybnym, ale też w logistyce i firmach technologicznych – wyjaśnia Anna Dzhobolda, dyrektor departamentu rekrutacji międzynarodowych Gremi Personal. – Cieszy nad to, że polscy pracodawcy otwierają się na coraz to odleglejsze kierunki migracji zarobkowej, jednak trzeba pamiętać, że rekrutacja takiego pracownika to kwestia kilku tygodni, a nawet miesięcy, nie tak jak w przypadku Ukraińców, którzy są dostępni na rynku pracy niemal od ręki. Procedury są dłuższe, większy jest odsetek odmów wiz, więc myśląc o zatrudnieniu takiego pracownika na sezon zimowy, trzeba myśleć już dziś – tłumaczy ekspertka.
fot. unsplash.com
oprac. /kp/