• +48 502 21 31 22

Wojna a polska gospodarka – rozmowa z Markiem Zuberem

Arabia Saudyjska jeszcze nie odpowiedziała na wezwanie USA dotyczące zwiększenia wydobycia. Czy uda się dogadać z Iranem albo Wenezuelą, żeby mocniej weszły na rynek? Wiele czynników może wpłynąć na ceny benzyny i oleju napędowego, które będziemy lać do baków naszych aut.

Wojna a polska gospodarka – rozmowa z Markiem Zuberem

Marek Zuber – ekonomista, ekspert, analityk i doradca finansowy, wykładowca studiów MBA oraz podyplomowych w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej, gość specjalny lutowego spotkania Firm Członkowskich RIG w Katowicach, opowiada o tym, jak sytuacja wojny przeciw Ukrainie i sankcji gospodarczych dla Rosji może przełożyć się na kondycję polskiej gospodarki, finanse, zachowania konsumentów oraz rynek pracy.

 

Jest Pan ekonomistą i analitykiem rynku finansów. Czy w obecnych czasach permanentnej zmiany i chaosu – można cokolwiek przewidzieć?

Niewątpliwie jakieś kierunki można, ale… To co, się wydarzyło teraz – tzn. wojna w Europie – to jest coś bez precedensu, czego jeszcze dwa miesiące temu nie dopuszczaliśmy jako realnej rzeczywistości. A teraz to się dzieje, w Ukrainie mordowane są tysiące osób, niszczone domy mieszkalne, szkoły itp. Taka sytuacja ma potężny wpływ na rynki finansowe, surowcowe, na produkcję żywności. Nie wiemy, w jakim kierunku to wszystko pójdzie. Bardzo często decyzje danego kraju, a nawet pojedynczych osób, nawet niezwiązanych z konfliktem mogą oddziaływać na to, co się dzieje. Np. stanowisko państw OPEC, Wenezueli czy Iranu, w sprawie powrotu do współpracy z UE i USA przy dostawach ropy. Cała masa czynników powoduje, że prognozowanie w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne.

 

W jaki sposób wojna w Ukrainie i sankcje gospodarcze nałożone na Rosję i Białoruś wpłyną na sytuację polskiej gospodarki?

Ocena jest złożona, bo trzeba wziąć pod uwagę kilka obszarów. Pierwszy, bezpośredni to – wymiana handlowa i gospodarcza. One są relatywnie niewielkie. Drugi to – powiązania krzyżowe. My nie mamy dużego eksportu do Rosji, ale Niemcy tak. Dlatego, jeśli firma posiada relacje z niemiecką firmą, która produkuje dla jakiegoś rosyjskiego odbiorcy to ta zależność ją dotknie. Trzeci obszar to – sankcje. Tutaj odczujemy negatywne skutki z nimi związane, do końca jednak nie wiemy jakie. Ostatni obszar to – wpływ na różne rynki. Jako przykład warto przywołać rynek ropy i pszenicy dla zobrazowania sytuacji. Na pewno nie dojdzie do całkowitego zablokowania sprzedaży ropy przez Rosję. Zakręcenie kurka nie będzie dotyczyło np. Chin.

Nie wiemy, co będzie za tydzień albo za dwa? Arabia Saudyjska jeszcze nie odpowiedziała na wezwanie USA dotyczące zwiększenia wydobycia. Czy uda się dogadać z Iranem albo Wenezuelą, żeby mocniej weszły na rynek? Wiele czynników może wpłynąć na ceny benzyny i oleju napędowego, które będziemy lać do baków naszych aut.

W przypadku rynku pszenicy – zanotowano potężny i gwałtowny wzrost ceny o 60 proc., a potem równie gwałtowną korektę. Należy wziąć pod uwagę fakt, że Rosja jest największym eksporterem pszenicy, a Ukraina również dużym graczem w jej produkcji.
Pojawia się pytanie – czy rosyjska i ukraińska pszenica pojawi się na rynku w tym roku, czy nie? Czy zablokujemy sprzedaż Rosjanom, albo sami nie będą chcieli sprzedawać na Zachód? Czy Ukraińcy, których kraj jest oblegany i bombardowany, będą w stanie obsiać swoje pola? Nie musimy się obawiać, że będziemy umierać z głodu w Europie. Ale już można się zastanawiać, co będzie w krajach afrykańskich czy Bliskiego Wschodu, gdzie trafiała w dużej części pszenica z Rosji i Ukrainy.

 

Złoty słabnie. Czy system finansowy Polski jest zagrożony?

Absolutnie nie. Masowe wybieranie pieniędzy z bankomatów jest nieuzasadnioną paniką. Podobnie było z paliwami. Groził wzrost cen, ale na pewno nie jego brak, który sami sprowokowaliśmy zwiększonym popytem. Sytuacja została opanowana. To, co dzieje się na rynku walutowym to typowa histeria. Ja to już przerabiałem dwa razy, kiedy kończyła się koalicja Unii Wolności i AWS-u, a potem w latach 2008-9. Samą panikę mieliśmy w roku 2009, ale warto odnotować, że w ciągu 11 miesięcy doszliśmy od najniższego poziomu w historii 3,28 zł, do najwyższego w drugim kwartale 2009, czyli 4,95. Tego typu rzeczy już przechodziliśmy. Dzisiaj w grę wchodzi strach, jesteśmy krajem frontowym. Wielu inwestorów działa na rynku polskim, rosyjskim i np. w Czechach. Tracą w Rosji, dlatego dla zniwelowania strat zamykają pozycje w Polsce, by bronić wyniku.

Podnoszenie stóp procentowych wpływa pozytywnie na złotego, na wzrost jego wartości, ale w tym momencie nie oddziałuje silnie, bo na stole są emocje i inne trudne do przewidzenia czynniki.

 

Mamy do czynienia z rosnącą inflacją na poziomie najwyższym od 20 lat. Kryzys w Ukrainie umocni ten trend?

Z całą pewnością inflacja wzrośnie. Ale do jakiego poziomu nie da się nawet w przybliżeniu określić. Wpływa na to nieprzewidywalność cen nośników energii i żywności. Wciąż uważam, że ten peak będziemy mieli w najbliższych miesiącach. Pewnie to nie będzie nieznacznie powyżej 10 proc., ale wyraźnie więcej, może nawet w pesymistycznym scenariuszu, 14- 15 proc. W dalszym ciągu sądzę jednak, że ta druga połowa roku może być lepsza i odczujemy wreszcie spadek inflacji. Wszystko na to wskazuje.

Sytuacja wojenna prowadzi do dalszego podnoszenia stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej spóźniła się z takim podwyżkami w zeszłym roku, powinny zacząć się w kwietniu-maju 2021. Dzisiaj wszyscy zwracają uwagę na słowa szefa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego mając w pamięci to, co mówił rok temu. Ta zmiana, to ma być retoryka zniechęcająca do dalszych działań rozkręcających inflację, do kupowania na zapas. Ale w rzeczywistości nie chciałbym zobaczyć wzrostu rzędu pięć punktów procentowych w górę, taka polityka gwałtownych podwyżek nie posłuży gospodarce. Efekt dodatkowego spadku inflacji będzie relatywnie nieduży, a zobaczymy potężne spowolnienie na skutek podrożenia kredytów i podwyżek, generalnie drogiego pieniądza na rynku.

 

Czy jest szansa na dywersyfikację dostaw ropy, gazu, węgla i na uniezależnienie się Polski od Rosji w tym względzie?

Polska w ciągu 12 miesięcy całkowicie uniezależni się od dostaw rosyjskiego gazu. Trwa budowa Baltic Pipe, czyli połączenia z Norwegią, który docelowo będzie pompować 10 mld m³ gazu rocznie. Jeśli chodzi o ropę, tutaj też mamy mocną dywersyfikację. Wyobrażam sobie, ze w ciągu kilkunastu miesięcy również możemy stać się niezależni od Rosji. Węgiel możemy importować z innych krajów. Polska jest w dobrej sytuacji w porównaniu z państwami, takimi np. jak Węgry czy Niemcy, które mają największy problem w tym względzie.

 

Czy wojna tocząca się za wschodnią granicą Polski może mieć przełożenie na obawy zagranicznych firm przed inwestycjami w naszym kraju?

Z pewnością pojawił się lęk i takie myślenie może mieć miejsce. Dlatego właśnie zanotowano spadki na rynku walutowym i na giełdzie. Natomiast, czas będzie działał na naszą korzyść. Jeśli tylko nie będzie eskalacji konfliktu i rozszerzenia na inne kraje. Dla mnie takim bardzo ważnym momentem było to, że prezydent Joe Biden w krótkim czasie, nieomal kilkunastu godzin, podjął decyzję o wysłaniu do Polski prawie połowy najbardziej mobilnej i uważanej za najlepszą amerykańskiej jednostki. Tych wojsk będzie więcej nie tylko z USA. To czynnik uspokajający inwestorów, jeśli chodzi o ich obecność w Polsce.

Nie sądzę, żeby wojna w Ukrainie wpłynęła na dramatyczny spadek zainteresowania zagranicznych firm naszym rynkiem. Bardziej obawiam się ruchów polskiego rządu, tego co się dzieje i działo w ostatnich latach. Destabilizacja otoczenia gospodarczego, brak przewidywalności działań rządowych, problemy na poziomie relacji z Unią Europejską – tego się bardziej się boję, jeżeli chodzi o chęć inwestowania w Polsce przez zagraniczne podmioty. Strach przed wojną będzie się zmniejszał.

 

Pogorszenie nastrojów konsumenckich to kolejny czynnik pojawiający się przy okazji sytuacji w Ukrainie. Jak Pan ocenia, czy będzie oddziaływał na spowolnienie gospodarki?

Różnica między wskaźnikami optymizmu menadżerów a konsumentów jest taka, że te pierwsze zwłaszcza w drugiej połowie 2020 r. wzrosły z dużego minusa na gigantyczne plusy. Tu czynnikiem poprawy były miliardy wpompowane w gospodarkę. W tym samym czasie wskaźniki konsumenckie poprawiały się, ale nadal były mierne, bo ludzie obawiali się pandemii. To dotyczy np. wskaźnika liczonego przez GUS. Menadżerowie patrzą bardziej na sytuację ekonomiczną, stan gospodarki, sektora, w którym działa ich firma, natomiast ludzie reagują emocjonalnie. Ale proszę popatrzeć, w ostatnich miesiącach od odmrożenia gospodarki w kwietniu 2021 r. byliśmy na minusie, ale nie oznaczało to wyhamowania konsumpcji. Ludzie byli „wyposzczeni”, dzięki tarczom sytuacja materialna w wielu gospodarstwach domowych się nie pogorszyła i pojawiła się chęć nadrobienia zakupów.

Na pewno wojna może ograniczać sprzedaż np. sprzętu elektronicznego, ale nie sądzę, że to będą istotne spadki. Bardziej boję się podwyżek stóp procentowych w tym kontekście. Musimy pamiętać, że konsumpcja w Polsce odbywa się także z wykorzystaniem finansowania bankowego czy parabanków. Tutaj mamy krótkoterminowe pożyczki konsumpcyjne. Jednak na skutek charakteru oddziaływania procentu składowego, bardziej dotkliwy wzrost zobaczymy w przypadku kredytów hipotecznych i tu dopiero może pojawić się problem.

 

A jak wpłynie na gospodarkę pojawienie się kilkumilionowej grupy uchodźców? Czy rynek pracy ulegnie zmianie, czy grozi nam kryzys migracyjny?

Na razie mamy problem techniczny – zarządzania napływem uchodźców z Ukrainy. Póki co, polskie państwo nie jest zorganizowane w sposób, który wystarczy do rozwiązania tego kryzysu. Oczywiście trzeba brać pod uwagę czynniki obiektywne. Mamy do czynienia z największym kryzysem tego typu po II wojnie światowej. To, że sobie radzimy wynika z wręcz nieprawdopodobnych oddolnych inicjatyw Polaków. Ludzie pomagają w różnoraki sposób, robią zbiórki, udzielają się na wschodniej granicy, przyjmują uchodźców do swoich domów – wszystko to charytatywnie. Również lekarze, pielęgniarki w czasie wolnym angażują swój czas. No i samorządy znakomicie zadziałały. To są dwa obszary, które zareagowały błyskawicznie i sprawdzają się nadzwyczajnie. Mamy społeczeństwo obywatelskie.

Jeśli chodzi o aktywność rządu – wygląda to średnio. Może po wprowadzeniu ustawy dotyczącej uchodźców, sytuacja się poprawi. Problem będzie bardziej dotyczył kwestii technicznych. Ukraińców nie można rozlokowywać tylko w dużych miastach, ale koniecznie też w mniejszych miejscowościach i wsiach. Jeśli chodzi o finansowanie, tego się nie obawiam. Posiadamy rezerwy do uruchomienia. Już mamy pewność, co do pomocy międzynarodowej, np. z USA. Polska z pakietu, przegłosowanego przez amerykański senat, może dostać ok. 2,5 mld dolarów plus do tego środki unijne i to nam powinno (w perspektywie najbliższych miesięcy) rozwiązać kwestie finansowania pomocy. Natomiast wyzwaniem jest logistyka i zarządzanie kryzysem.

Życzę Ukraińcom, by mogli wrócić do swojej ojczyzny, ale jeśli tego nie zrobią, to z jednej strony stworzą dodatkowy popyt, a z drugiej, pamiętając o tym, że nasz kraj ma problemy demograficzne, jak również z zasobami siły roboczej, uważam, że większość z nich znajdzie pracę. Tym bardziej, że przyjechali ludzie różnych profesji, np. lekarze i pielęgniarki, których nam brakuje. Reasumując, całościowy wpływ będzie pozytywny, zanotujemy wzrost gospodarczy, a nie spadek. Na razie mamy inny problem. Według szacunków, 100 tys. mężczyzn z Ukrainy pracujących w Polsce wyjechało bronić swojego kraju, teraz w branży budowlanej czy transportowej mamy braki.

 

Jaką lekcję możemy wyciągnąć z tego kolejnego kryzysu, który nam się przytrafił?

Z całą pewnością pamiętajmy, że nic nam jest dane na zawsze, a także jeśli nie stawiamy zapory złym rzeczom, które się dzieją, to one narastają i stają się zagrożeniem. Tę naukę jako ludzkość przerabiamy od wieków, ale cały czas się na nią nabieramy. Mam tu na myśli to, że my jako Europejczycy tak naprawdę „wyhodowaliśmy” sobie Putina, przestawiając mu granice, pozwalając na kolejne bandyckie zachowania. A w gospodarce trzeba ciągle poszukiwać i posiadać różnorodne opcje w wielu obszarach, po to, żeby w sytuacjach nadzwyczajnych nie rozkładać rąk i nie narzekać „nie jesteśmy w stanie nie kupować ropy z Rosji, bo padniemy” – tak jak mówią w tej chwili Niemcy.

Rozmawiała Jaga Kolawa

Wywiad ukazał się w marcowym wydaniu magazynu Business HUB „Wolny Rynek”.

Wersja online numeru do pobrania: CZYTAJ TUTAJ.

Podobne artykuły

Wyszukiwarka