Do Polski od 24 lutego przyjechało 2,863 mln obywateli Ukrainy. Zatrudnienie znalazło do tej pory 69,2 tys. z nich - najwięcej osób podjęło pracę w woj. mazowieckim, wielkopolskim oraz dolnośląskim. 76% to kobiety. Większość, bo 47,5% uchodźców, zatrudniono do wykonywania prostych prac. 14,1% osób to robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy, 10,3% pracownicy usług i sprzedawcy, 8,5% stanowią pracownicy biurowi, a 4% specjaliści.
Jednak nie wszyscy Ukraińcy szukają pracy. - Wydaje mi się, że część osób, która od samego początku była zdecydowana na podjęcie pracy, już to zrobiła. Inni ze względu na swoje kompetencje i brak znajomości języka polskiego teraz właśnie zarejestrowali się jako osoby bezrobotne. Bez aktywizacji zawodowej będzie im trudno odnaleźć się na rynku pracy - ocenia Roland Budnik, dyrektor Gdańskiego Urzędu Pracy.
Jego zdaniem jest wciąż spory odsetek kobiet z Ukrainy, które z różnych powodów nie myślą jeszcze o ustabilizowaniu swojej sytuacji życiowej i znalezieniu pracy. - Nie bez znaczenia jest tu na pewno wciąż silna trauma związana z ucieczką z miejsc dotkniętych działaniami wojennymi. Te kobiety mają często dzieci i muszą w pierwszym rzędzie zadbać o dach nad głową. Część z nich wciąż liczy też na to, że przebywa w Gdańsku okresowo, ma nadzieję na powrót w rodzinne strony. I te osoby też nie garną się do podjęcia pracy. Oczywiście jest to zrozumiałe, że w tak krótkim okresie czasu nie wszyscy są jeszcze gotowi na szukanie i znalezienie zatrudnienia - uważa dyrektor GUP.
Jak zauważa Roland Budnik, po pierwszych dniach i tygodniach, kiedy urząd pracy był wprost zasypany propozycjami zatrudnienia dla mieszkańców Ukrainy, ich liczba znacznie spadła. - W pierwszych dniach było kilkanaście tysięcy ofert. To był efekt entuzjazmu, wszyscy chcieli pomagać. Dziś ta liczba nie jest już tak oszałamiająca. Posiadamy kilkanaście, kilkadziesiąt ofert pracy. Nie jest tajemnicą, że największe zapotrzebowanie na rynku pracy jest na męskie zawody - podkreśla Roland Budnik.
- Szacuje się, że ok. 20-30% zatrudnionych w tych firmach mężczyzn wróciło na Ukrainę, aby bronić swojej ojczyzny przed rosyjskim najeźdźcą. Zastąpienie ich nie będzie ani proste, ani szybkie. Aczkolwiek zaobserwowaliśmy, że zaczęli napływać do Gdańska i na Pomorze pracownicy z Białorusi i Gruzji. Niektóre z firm podejmują się też trudnej sztuki przekwalifikowania kobiet na typowe męskie zawody. W transporcie jest to możliwe, bo są przecież kobiety kierujące autobusami i tramwajami. Kobiety mogą też pracować w magazynach lub jako kurierzy. W pozostałych branżach będzie to niemożliwe, co na pewno przełoży się wzrost kosztów różnych inwestycji oraz ich opóźnienia - mówi Roland Budnik.
fot. freepik.com
oprac. /kp/