Przepisy podatkowe Polskiego Ładu, które weszły w życie na początku 2022 r., kojarzą się przedsiębiorcom głównie negatywnie. Przez zmiany w zasadach opłacania składki zdrowotnej płacą oni więcej niż przed reformą. – Mikroprzedsiębiorcy najbardziej ucieszyliby się, gdyby składka zdrowotna wróciła do formy, jaką miała przed wprowadzeniem Polskiego Ładu. Dane pokazują jasno, że przed Polskim Ładem przedsiębiorcy płacili 9 mld zł składki zdrowotnej, zaś po jego wprowadzeniu 19 mld zł. Który minister finansów czy minister zdrowia znajdzie brakujące 10 mld zł, w momencie gdy tak naprawdę społeczeństwo do jej wysokości już się przyzwyczaiło – ocenia Damian Trepanowski, członek zarządu Business Tax Group.
Ekspert wskazuje, że składka zdrowotna to prawdopodobnie największy grzech Polskiego Ładu, który zamknął niejedno mikroprzedsiębiorstwo. – Rozliczałem przedsiębiorcę, który przed Polskim Ładem płacił ponad 300 zł składki zdrowotnej, zaś po wdrożeniu Polskiego Ładu płacił jej 13 tys. zł, nie otrzymując nic w zamian. Rządzący usilnie twierdzą, że składka zdrowotna to nie podatek, ale przecież danina ta tak naprawdę spełnia wszystkie jego definicję: jest bezzwrotna, przymusowa i nieekwiwalentna, bo nie dostajemy nic w zamian. Podatnik z mojego powyższego przykładu za płaconą przez siebie składkę zdrowotną mógłby mieć lekarza na etacie. Obciążenia z tytułu składki zdrowotnej były jedną z głównych przyczyn zastoju gospodarczego, z którym borykaliśmy się, gdy Polski Ład był wdrażany – tłumaczy Damian Trepanowski.
Jego zdaniem nie konieczność ponoszenia tych opłat, ale fakt, że nie poszło za tym nic w zamian, jest dla najmniejszych podatników problemem. – Większość z nas byłaby bardziej skłonna płacić wyższe podatki i składki, gdyby rzeczywiście były one wydawane zgodnie z celem, na który były przeznaczone, gdyby ten lekarz specjalista rzeczywiście przyjmował w rozsądnych terminach, gdyby podatnicy czuli tę opiekę NFZ-u, a niestety na to liczyć nawet w najmniejszym zakresie nie mogą – wyjaśnia ekspert.
Zmiany w sposobie naliczania składki zdrowotnej obiecał koalicyjny rząd. Miałaby być ona płacona w zależności od przyjętej formy rozliczeń z fiskusem. Z pozytywnym przyjęciem spotkała się propozycja dla rozliczających się na skali podatkowej, gorzej przedsiębiorcy ocenili zapowiedzi dotyczące osób prowadzących działalność gospodarczą opodatkowaną stawką liniową i ryczałtem. Skrytykowali też tempo prac nad zmianami. 25 czerwca do Sejmu wpłynął projekt ustawy w tej sprawie autorstwa posłów Trzeciej Drogi, która zakłada, że składka ma być naliczana tylko raz od łącznej kwoty zarobków, niezależnie od liczby źródeł przychodu.
Problemem, szczególnie dla małych przedsiębiorców, pozostaje też skomplikowane prawo podatkowe. – Polski podatnik spędza relatywnie więcej czasu nad deklaracjami, nad obsługą księgową i podatkową niż jego kolega z zachodu Europy, choćby z Francji, Wielkiej Brytanii, krajów Beneluksu. Przez to nasza gospodarka nie rozwinie się tak bardzo jak gospodarka zachodnia, gdzie podatnik wie, że państwo, kolokwialnie powiem, nie chce go okraść, nie czyha na każdą jego złotówkę, gdzie prawo jest względnie stałe, a pomyłka, jeśli nie wynika z celowych czynów zabronionych podatnika, nie doprowadzi do upadku jego firmy – podkreśla Damian Trepanowski.
Kolejnym wyzwaniem będzie wdrożenie Krajowego Systemu e-Faktur, który ma ruszyć w pierwszej połowie 2026 r. Mikro- i mali przedsiębiorcy obawiają się, że to oni poniosą największy koszt w związku z wdrożeniem elektronicznych faktur według nowych przepisów. – Duża firma dostanie KSeF w cenie od swojej firmy informatycznej, a koszt wdrożenia będzie relatywnie niski. Małemu podatnikowi wzrośnie obsługa księgowa, potrzebny będzie doradca podatkowy oraz lepszy program księgowy, który nie będzie już kosztował 200 zł, ale na przykład 2 tys. zł. Dla kogoś, kto zajmuje się na przykład fryzjerstwem czy sprzątaniem, to może być już znaczący koszt – tłumaczy Damian Trepanowski.
Czytaj także: Niższa składka zdrowotna dla przedsiębiorców i pracowników
fot. freepik.com
oprac. /kp/