Jesień to czas intensywnych prac na działkach. Jednym z największych wyzwań jest usuwanie opadłych liści, które często zalegają w dużych ilościach. Jednak co zrobić z liśćmi, skoro palenie ich, choć popularne w przeszłości, dziś jest zabronione?
– Jesienią ogrody działkowe, zamiast być miejsce wypoczynku i zielonymi płucami miast, zmieniają się w ogromne dymiące pola. Działkowcy, spalając odpady roślinne, często nie mają świadomości, że komuś może to przeszkadzać. Nie wiedzą też, że dym ze spalania liści i gałęzi jest bardzo szkodliwy dla zdrowia. Woń spalenizny wyczuwalna jest krótko, ale szkodliwe substancje krążą w środowisku znacznie dłużej, zatruwając także warzywa i owoce z troską uprawiane na działkach – mówi Piotr Grabowski z Mysłowickiego Alarmu Smogowego.
Zakaz palenia liści wynika z dbałości o środowisko i zdrowie. Podczas spalania suchych liści do atmosfery trafiają szkodliwe substancje, takie jak tlenki azotu, dwutlenek siarki oraz pyły zawieszone, które mogą wpływać na układ oddechowy ludzi i zwierząt.
Spalanie odpadów zielonych na terenie ROD-ów nie tylko narusza regulamin, któremu podlegają działkowcy, ale też prawo. To wykroczenie jest zagrożone niemałą karą – mandatem w wysokości do 500 zł lub karą grzywny do 5000 zł. Jak podkreślają antysmogowi aktywiści, to także wykroczenie przeciwko zdrowemu rozsądkowi, bo prowadzi do tego, że sami się trujemy.
Najbardziej ekologicznym rozwiązaniem jest kompostowanie. Liście można dodać do kompostownika, gdzie staną się naturalnym nawozem. Jeśli mamy nadmiar liści, możemy je również pozostawić na rabatach kwiatowych lub warzywnych jako warstwę ochronną przed mrozem. Inna opcja to oddanie odpadów roślinnych do specjalnych punktów zbiórki odpadów zielonych, które funkcjonują w wielu gminach.
fot. pexels.com
oprac. /kp/