Miniony poniedziałek 22 lipca był najgorętszym dniem w historii – wynika ze wstępnych danych programu Copernicus, który monitoruje temperaturę od 1940 r.
Średnia globalna temperatura wyniosła tego dnia 17,15°C. To o 0,06°C więcej niż poprzedni rekord, który został ustanowiony dzień wcześniej. Poprzedni odnotowano w 2023 r., a wcześniejszy – w 2016 r., kiedy średnia temperatura wynosiła 16,8°C Celsjusza.
– Ostatnie rekordy są naprawdę zdumiewające. Jesteśmy obecnie na naprawdę niezbadanym terytorium, a w miarę ciągłego ocieplania się klimatu z pewnością w przyszłych miesiącach i latach zostaną pobite nowe rekordy – skomentował Carlo Buontempo, dyrektor programu Copernicus. Przewiduje on, że to dopiero początek rekordowej fali upałów, która może przynieść jeszcze wyższe temperatury, a ten rok może okazać się najcieplejszym od rozpoczęcia pomiarów. Powodem jest cieplejsza niż zwykle zima na Antarktydzie.
Zeszłoroczny rekord temperatur badacze powiązali z El Niño, naturalnym wzorcem klimatycznym na Oceanie Spokojnym powodującym ocieplenie, a także z zanieczyszczeniem paliwami kopalnymi, które zatrzymuje ciepło w atmosferze ziemskiej. Tegoroczny rekord ustanowiono w czasie, kiedy El Niño zanika i przechodzi w chłodną fazę La Niña, co podkreśla znaczący wpływ kryzysu klimatycznego spowodowanego przez człowieka. Jak wynika z analizy programu Copernicus, nagły wzrost globalnej temperatury jest powiązany z nietypowym upałem w dużych obszarach Antarktydy. Szybkie ocieplenie tego ogromnego, lodowego kontynentu to tendencja niepokojąca naukowców, biorąc pod uwagę zdolność regionu do powodowania katastrofalnego wzrostu poziomu morza.
fot. pixabay.com
oprac. /kp/