– Pozbawiona regulacji sztuczna inteligencja może sprawić, że siła przetargowa pracowników w relacjach z pracodawcami wyraźnie spadnie, co doprowadzi do pogłębienia istniejących nierówności społecznych – alarmuje Joseph Stiglitz, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Raport Goldman Sachs wykazał, że AI może zagrozić nawet 300 mln pełnoetatowych miejsc pracy w Europie i Stanach Zjednoczonych. Z kolei naukowcy z OpenAI, firmy, która stworzyła popularny chatbot ChatGPT, oszacowali, że sztuczna inteligencja może mieć wpływ na pracę nawet 80% zatrudnionych w niej osób. Optymistą w tej kwestii nie jest Joseph Stiglitz, profesor Uniwersytetu Columbia i główny ekonomista amerykańskiego think tanku Roosevelt Institute, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii z 2001 r. Ostrzega on, że pozbawiona regulacji sztuczna inteligencja może bardziej pogłębić nierówności ekonomiczne. – Nieskrępowany kapitalizm, nieskrępowana innowacyjność nie prowadzi do ogólnego dobrobytu społeczeństwa. To jedna z kwestii, które pokazałem bardzo mocno. Nie można więc po prostu zostawić tego rynkowi – podkreśla.
Generatywna sztuczna inteligencja już zaczęła wpływać na rynek pracy. Zdaniem Josepha Stiglitza ten trend prawdopodobnie się utrzyma. Profesor jest przekonany, że sztuczna inteligencja stopniowo zastąpi rutynowe zadania pracowników umysłowych, tak jak kiedyś maszyny zastąpiły pracę robotników. Może tak być np. w przypadku pisania i redagowania tekstów, ponieważ są to zadania wymagające przestrzegania określonych reguł i wzorców. – Tam, gdzie istnieje zestaw zasad, sztuczna inteligencja może przeczytać i sprawdzić, czy te zasady są spełnione – wyjaśnia. Zaznacza jednak, że prawdopodobnie pracownicy wykorzystają to, aby zwiększyć swoją efektywność.
Ekonomista jest sceptyczny wobec opinii, że AI co prawda doprowadzi do likwidacji części miejsc pracy, ale za to stworzy nowe. Zgadza się, że upowszechnienie tej technologii może sprawić, że na rynku pracy cenne będą inne niż dotychczas umiejętność, np. zwiększy się zapotrzebowanie na umiejętności lingwistyczne w porównaniu z tradycyjnymi umiejętnościami matematycznymi. – Powstaną nowe miejsca pracy, ale moim zdaniem więcej miejsc pracy zniknie – twierdzi.
Tym, co prof. Stiglitza, szczególnie niepokoi, jest potencjał sztucznej inteligencji do pogłębiania dysproporcji ekonomicznych. – Musimy przyznać, że stworzyliśmy system, w którym pracownicy nie mają dużej siły przetargowej. W takim świecie sztuczna inteligencja może być sprzymierzeńcem pracodawcy i jeszcze bardziej osłabiać siłę przetargową pracowników, a to może jeszcze bardziej zwiększyć nierówności – wskazuje.
Ma jednak pomysły na to, co należy zrobić, by złagodzić skutki zmniejszonego zapotrzebowania na pracę umysłową. Jego zdaniem należy zwiększyć ogólny popyt w gospodarce, a także wdrożyć politykę ochrony pracowników. Zaleca, aby szkolić lub przekwalifikowywać ludzi do nowych miejsc pracy – tych stworzonych przez sztuczną inteligencję. – Może się zdarzyć, że jeśli będziemy mieli dobrą, rozproszoną politykę, ludzie powiedzą: "cóż, nasz standard życia jest wystarczająco wysoki – nie potrzebujemy tak wielu dóbr materialnych". I tak zaakceptują więcej wolnego czasu – twierdzi. Mówiąc o skróceniu tygodniowego czasu pracy do 35 lub nawet 30 godzin, noblista zwraca jednak uwagę na to, że musielibyśmy się uwolnić od PKB jako punktu odniesienia i za cel postawić sobie dobre samopoczucie społeczeństwa. Tu jednak widzi rolę państwa, tak jak było w przypadku wprowadzenia 40-godzinnego tygodnia pracy. Nie uregulował tego rynek, lecz ustawodawca. – Ogólnie jestem pesymistą w odniesieniu do kwestii nierówności. Przy odpowiedniej polityce moglibyśmy osiągnąć wyższą produktywność i mniejsze nierówności, ale nasza polityka nie zmierza w tym kierunku. Z jednej strony mam nadzieję, że gdybyśmy postąpili właściwie, sztuczna inteligencja byłaby świetna. Ale pytanie brzmi: czy będziemy postępować właściwie? – podsumowuje Joseph Stiglitz.
fot. unsplash.com
oprac. /kp/