W pierwszej połowie lipca odnotowano na świecie rekordowe w historii pomiarów średnie temperatury. W miastach odczuwalna temperatura jest jeszcze wyższa – powodem są tzw. miejskie wyspy ciepła, czyli wynikowe temperatury powietrza i promieniowania cieplnego, które emitują nagrzane nawierzchnie i budynki. Ponadto w mieście często dochodzi również do stagnacji powietrza z powodu ograniczonej prędkości wiatru.
W ocenie architektki krajobrazu Ewy Twardoch architekci i eksperci z pokrewnych branż już od wielu lat są świadomi wyzwań związanych z projektowaniem miast w dobie zachodzących zmian klimatu. Według niej jednym z rozwiązań, które powinny wdrażać miasta w odpowiedzi na globalne zmiany, jest systemowe podejście do zieleni. – Wpływ zieleni na obniżenie odczuwalnej temperatury w miastach został już przebadany chyba pod każdym względem. Nie ma wątpliwości, że im więcej zieleni wokół, tym odczuwalna temperatura jest niższa. Dlatego też najprostszym i jednocześnie niezwykle pożądanym rozwiązaniem jest dbałość o stan zadrzewienia w mieście – niewycinanie drzew bez istotnego powodu oraz regularne, nowe nasadzenia, zwłaszcza tych dorodnych gatunków – wskazuje ekspertka. Podkreśla, że dorodne drzewa obniżają odczuwalną temperaturę poprzez padający cień, pochłaniają energię słoneczną i cieplną oraz dwutlenek węgla, a także produkują tlen. – Oczywiście te drzewa trzeba odpowiednio zaprojektować, ponieważ np. zasadzenie ich od południowej strony budynku zacieni go w lecie, ale z kolei zimą – wychłodzi, a więc będziemy musieli zużyć więcej energii na ogrzewanie. Takich detali jest całkiem sporo, jednak bezsprzecznie każde dorodne drzewo w mieście jest na wagę złota. Nawet drzewka w donicach są lepsze niż nic, choć te posadzone w glebie mają zdecydowanie więcej zalet – wskazuje Ewa Twardoch.
Mniejsza zieleń, np. trawniki, krzewy, rośliny ozdobne, a także zielone dachy czy ściany budynków, też jest istotna. – Bardzo często są to również także punktowe miejsca na mapie miasta jak zielone przystanki autobusowe. One, właśnie w tym konkretnym miejscu, zwiększają komfort ludzi np. czekających na autobus w upale, są również ważnym elementem edukacji społeczeństwa – mówi ekspertka.
Kolejnym elementem systemowego podejścia do zieleni w mieście jest błękitno-zielona infrastruktura. – Chodzi o cały system terenów zieleni w mieście połączonych z infrastrukturą do retencji deszczówki, która z kolei jest niezbędna, aby utrzymywać te tereny w sposób możliwie bezkosztowy i ekologiczny. Dlatego tak ważne jest, aby patrzeć na zieleń systemowo, np. aby zieleń w mieście była samowystarczalna pod względem zaopatrzenia w wodę – tłumaczy Ewa Twardoch. Zachodnim trendem jest ponadto odzyskiwanie koryt rzek płynących przez miasta. – W ubiegłych dekadach była tendencja do ich zabudowywania – rzeczki były betonowane i "spychane" do podziemi. Dzisiaj obserwujemy odwrotny trend, aby je odkopać, odbetonować, zrewitalizować i stworzyć w ich biegu naturalne pasma zieleni pozwalające m.in. na rozwój bioróżnorodności, retencję wody czy na tworzenie naturalnych, zielonych korytarzy w mieście – wskazuje.
Ewa Twarodch zwraca też uwagę na tzw. kliny napowietrzające, czyli pasy zieleni, których zadaniem jest poprawa przepływu powietrza. – W okresie powojennym w wielu miastach projektowano pasy zieleni, które łączyły zielone tereny podmiejskie z centrum. Dzięki tym korytarzom mogła zachodzić wymiana powietrza – w nocy chłodniejsze powietrze było niejako zasysane z terenów podmiejskich. Z czasem, z uwagi na dużą presję na rozbudowę miast i pozyskiwanie nań nowych gruntów, te pasy zieleni zostawały zabudowywane – wyjaśnia.
Wdrażanie tych zmian w miastach to postępujący proces. – Odkąd zaczęłam pracę jako architektka krajobrazu, obserwuję ogromną zmianę w myśleniu o zieleni w mieście. Zaszła ona nie tylko w środowisku architektów, ale i wśród samorządów oraz samej społeczności. Odchodzimy od przekonania, że jeśli na średniowiecznym rynku nie było drzew, to on dalej powinien tak wyglądać. Wprowadzamy zieleń do miast i jestem przekonana, że z czasem będzie jej coraz więcej, co też wymuszą przyjęte niedawno przepisy unijne – podsumowuje Ewa Twardoch.
fot. arch. red.
oprac. /kp/