Według danych GUS zatrudnienie w firmach powyżej 9 osób spadło w kwietniu o 2,4% w porównaniu z marcem, natomiast rok do roku spadło o 2,1%. Przyczyną jest zmniejszanie wymiaru etatów, zakończenie i nieprzedłużanie umów terminowych, rozwiązywanie umów o pracę, a także pobieranie przez pracowników zasiłków opiekuńczych, chorobowych czy przebywanie na bezpłatnych urlopach. To także skutek opuszczenia Polski przez część imigrantów. Szacunki analityków mówiły o spadku na poziomie 0,5%.
Jak zauważa Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego, jest to pierwsza ujemna dynamika roczna zatrudnienia od października 2013 r. i jednocześnie najsłabsza od lipca 2009 r. - Kwiecień 2020 był niewątpliwie najgorszym miesiącem dla polskiej gospodarki od początku transformacji, nigdy bowiem po 1990 roku nie mieliśmy do czynienia z niemal całkowitym jej zamrożeniem. Dodatkowo wiele krajów na świecie funkcjonowało w bardzo podobnych warunkach. Lockdown wymusił na wielu przedsiębiorstwach natychmiastowe wstrzymanie produkcji bądź jej ograniczenie przez relatywnie długi czas, co musiało niestety odbić się na statystykach dotyczących i zatrudnienia, i płac - mówi Monika Kurtek.
- Kwietniowe dane z sektora przedsiębiorstw dowodzą bezprecedensowego tąpnięcia na krajowym rynku pracy w reakcji na najgłębszy po transformacji ustrojowej kryzys gospodarczy - ocenia Piotr Piękoś, starszy ekonomista Banku Pekao S.A. Według niego zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spadło aż o 153 tys. miesiąc do miesiąca, co przełożyło się na spadek dynamiki rocznej do głęboko ujemnych rejonów. Wyliczył też, że obecnie w ciągu jednego miesiąca zredukowano mniej więcej tyle samo etatów, ile w trakcie całego kryzysu z lat 2008/2009, kiedy miesięczne spadki sięgały maksymalnie 33 tys.
- Nie są niestety publikowane dane dotyczące zatrudnienia w mikro, małych i średnich firmach, a prawdopodobnie tam, przynajmniej w okresie funkcjonowania pomocy rządowej, sytuacja nie jest aż tak dramatyczna jak w firmach dużych. Niewątpliwie jednak obraz rynku pracy w Polsce, w porównaniu jeszcze chociażby do lutego 2020, zmienił się o 180 stopni - podsumowuje Monika Kurtek.
Według Monik Fedorczuk, ekspertu rynku pracy Konfederacji Lewiatan, sytuacja mikro i małych przedsiębiorców, mimo skierowania do nich większej liczby instrumentów wsparcia, jest trudniejsza, szczególnie jeśli ich działalność jest oparta o świadczenie usług odmrażanych w dalszej kolejności. - Ich wcześniejsze możliwości akumulacji kapitału, który może być wykorzystany w sytuacjach kryzysowych, były niewielkie, a poziom popytu na usługi od konsumentów indywidualnych może być niższy niż sprzed epidemii. Dlatego też trzeba liczyć się z możliwością dużej liczby zawieszonych lub zlikwidowanych małych firm, a tym samym zwiększonej liczby bezrobotnych - ocenia.
Kolejne miesiące według ekspertów mogą nie być pod względem poziomu zatrudnienia dużo lepsze. Dodatkowo duże firmy wciąż czekają na pomoc finansową.
- "Odmrażanie" gospodarki „odsłania" tzw. „nową normalność" i znacznie mniejszy popyt na niektóre kategorie dóbr, co także ostatecznie będzie prowadzić do redukcji zatrudnienia w przedsiębiorstwach. Będzie to coraz bardziej widoczne w rosnącej stopie bezrobocia, która według moich prognoz na koniec roku znajdzie się w okolicach 8,5%. Jednocześnie topniejące dochody gospodarstw domowych, przy relatywnie wysokiej inflacji, redukować będą mocno popyt konsumpcyjny. Już w kwietniu 2020, po raz pierwszy od marca 2013 roku, realny fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw spadł o 3,5% rok do roku, a przed nami kolejne znacznie głębsze jego spadki. W efekcie polska gospodarka doświadczy w tym roku pierwszej po 1990 r. recesji, według moich prognoz rzędu 3,5% - mówi Monika Kurtek.
Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazuje, że w porównaniu do początku pandemii spadła liczba firm, które planują zmniejszyć zatrudnienie - z 28% do 8%. - Obecnie jesteśmy już w nieco innym położeniu, bo omawiane dane GUS dotyczą kwietnia, a procesy odmrażania gospodarki ruszyły od maja. Otwarcie kolejnych punktów usługowych, handlowych i gastronomicznych, a także powrót do procesów produkcyjnych powoduje, że nastroje przedsiębiorstw w połowie maja są znacznie mniej radykalne niż jeszcze miesiąc czy półtora temu - tłumaczy Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora PIE ds. badań i analiz.
Fot. freepik.com