- Mamy ustawę „covidową”, która reguluje poszczególne przepisy w zakresie praw pracowniczych i tego, jak mają funkcjonować poszczególne przedsiębiorstwa. Jednak co do zasady w kwestii praw pracowniczych mamy do czynienia z ogólną dekompozycją kodeksu pracy i relacji, które dotychczas znaliśmy - mówi Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji w Forum Związków Zawodowych, w rozmowie z agencją Newseria Biznes. - Propozycje, które zostały zawarte w tzw. ustawie covidowej, budzą bardzo poważny lęk o przyszłość pracowników - ocenia.
Wprowadzone przez rząd tarcze antykryzysowe miały zminimalizować skutki pandemii koronawirusa dla całej gospodarki. Zdaniem Forum Związków Zawodowych nowe przepisy chronią jednak przede wszystkim pracodawców i firmy, brakuje natomiast rozwiązań skierowanych wprost do pracowników. - Największe wątpliwości budzi nieograniczone zarządzanie dyspozycyjnością pracowników. To także kwestia wprowadzania przymusowej pracy dla personelu medycznego - wskazuje Grzegorz Sikora. Ustawa wprowadza niejako przymus pracy dla pracowników służby zdrowia, co według eksperta jest naruszeniem zarówno konstytucji, jak i konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy.
Według nowych przepisów pracodawca może obniżyć wymiar czasu pracy o 20%, natomiast w innych przypadkach ma prawo skrócić czas dobowego nieprzerwanego odpoczynku dla pracownika z 11 do 8 godzin i tygodniowego czasu odpoczynku z 35 do 32 godzin. W porozumieniu ze związkami zawodowymi lub przedstawicielami pracowników może też wydłużyć dobowy wymiar czasu pracy do 12 godzin. - Wprowadzono quasi-innowację na rynku pracy, czyli tzw. przerywany stosunek pracy, rozwiązanie polegające na tym, że można pracownika odesłać na pewnego rodzaju przestój. W jego trakcie miał być wypłacany tzw. dodatek solidarnościowy w wysokości 1,2-1,3 tys. zł. Każda tego typu forma zamrażania stosunku pracy w praktyce będzie oznaczać zwalnianie na raty, czyli jest to rozwiązanie skrajnie negatywne - tłumaczy Grzegorz Sikora.
Osoby zatrudnione na podstawie umów cywilnoprawnych, które utraciły całość lub część dochodów w efekcie pandemii koronawirusa, mogą liczyć na świadczenie postojowe wypłacane maksymalnie trzy razy, wynoszące 2080 lub 1300 zł. Według dyrektora ds. komunikacji FZZ to zdecydowanie zbyt mało. W ustawach brakuje też rozwiązań dedykowanych osobom bezrobotnym, podczas gdy pod koniec roku stopa bezrobocia może nawet sięgnąć 9-10%. Brakuje też przepisów, dzięki którym pracownik może liczyć na bezpośrednie dopłaty do pensji, niezależnie od pracodawcy, jakie wprowadzono w niektórych krajach.
- Wprowadzone rozwiązania nie były konsultowane i to jest ich największy problem. Rząd nie słucha organizacji reprezentatywnych, zarówno pracowniczych, jak i pracodawców. Ponadto w obrębie tych tarcz brakuje rozwiązań, które byłyby dedykowane wyłącznie dla pracowników. I byłoby to rozwiązanie najlepsze, bo nie uzależniałoby pracowników od woli pracodawcy - wskazuje dyrektor ds. komunikacji FZZ.
Zdaniem Grzegora Sikory obecne rozwiązania antykryzysowe dają firmom możliwość przetrwania kryzysu, np. obniżanie kosztów pracowniczych, są one jednak doraźne i nie odblokowują polskiej gospodarki. - Przede wszystkim powinno się odmrażać gospodarkę i robić wszystko, aby pracodawcy nie opłacało się zwalniać na raty tak jak w przypadku przerywanego stosunku pracy. Nie tworzyć prawa, które będzie zezwalać mu na to, aby pracowników traktować wyłącznie jako koszt. Rząd robi niewiele, aby odtworzyć pierwotne relacje popytowo-podażowe. W efekcie te rozwiązania nie pobudzają w znaczący sposób relacji gospodarczych, które najbardziej ucierpiały w trakcie stanu epidemii - ocenia Grzegorz Sikora.
Fot. unsplash.com